Powyższy film wygląda, jak przedstawienie teatralne, sfilmowane amatorska kamerą... i to takie szkolne. Jest przegadany, przesadnie teatralny, z śmiesznymi scenami walki itp. na przykład scena, gdy Morlok porywa tę dziewczynę, wciąga ją w krzaki a nasz bohater wskakuje w te krzaki i w ciągu sekundy ją stamtąd wyciąga. To wyglądało na prawdę śmiesznie i nieprofesjonalnie. Bez żadnej szarpaniny, choćby krótkiej walki - po prostu tamten wciągnął ją w krzaki a nasz bohater ja wyciągnął. No niesamowita scena. 
 
Podobnie jak chwilę później scena zbierania drewna na ognisko. On mówi: "nazbierajmy drewna na ognisko" po czym obydwoje nie szukają bynajmniej gałęzi na opał, tylko schylają się w miejscu, w którym stali i podnoszą spod stóp gotowe, oczyszczone wcześniej przez ekipę filmową patyki równej długości. 
 
A sam wehikuł czasu, to fotel z kręcącym się z nierówna prędkością, przyczepionym stalowym parasolem i trzema żarówkami (jedna żółta, jedna zielona i jedna czerwona). No łał, cóż za myśl techniczna scenografów.  Pewnie pracowali nad projektem tego rekwizytu całe 8 minut. 
 
No ludzie, nie osłabiajcie mnie, pisząc, ze ten film, to dzieło. 
 
Rany, przecież w tamtych czasach powstawały takie filmy jak "2001: Odyseja kosmiczna" czy "Easy rider", czy "Północ, północny zachód", że już o rewelacyjnym "20 000 mil podmorskiej żeglugi" z 1954r. nie wspomnę. 
 
I jeszcze ta wasza krytyka remake'u z 2002r. No ale pewnym wyjaśnieniem tego zachwytu na filmwebie może być fakt, że w komentarzach ludzie twierdzą, ze Wehikuł Czasu napisał Orson Welles. Same Eloie tu chyba piszą. 
 
Pozdrawiam was Eloie. Chcecie banana?