Zgadzam się.

Był nacisk zapewne producentów by film nie był zbyt długi no to przyspieszyli akcję pod koniec. Żałosne, że tak wielu ludziom
ten przeciętniak tak bardzo się podoba. Niestety , ale nasze społeczeństwo jest pod silnym wpływem tandety z tzw. Zachodu.

Jak dla mnie zakończenie jest dziwne. Morlock pozwolił mu odejść, a on zamiast odejść do swojego czasu i zmienić bieg wydarzeń by zmienić przyszłość żeby w ogóle te dwie rasy nie wyewoluowały (wtedy by automatycznie Mary nie musiał ratować - wszystko by się zmieniło), przynajmniej mógł spróbować coś robić w kierunku zmiany historii (bo wiadomo że nie byłoby pokazane na filmie czy mu się to udało czy nie ale mogła być przynajmniej taka intencja zaakcentowana), to on go zabił żeby zostać w tym czasie... totalnie tego nie rozumiem, faktycznie jakoś dziwnie biegnący romans... Wprawdzie nie wiem jak było w książce, bo nie czytałem ale z tego co zdążyłem się zorientować to jednak inaczej.

Polecam film z 1960 roku, wechikuł czasu. Przy tym gniocie z 2002 roku ten film to arcydzieło. Ten film kompletnie nie trzyma się powieści Wellsa. Nie było tam żadnego ratowania z przeszłości dziewczyny, Elojowie nie żyli w dziwnych chatach tylko w wiosce i inaczej się całkowicie zachowywali, nie było dziwnie inteligentego Morloka, Morlokowie wyglądali na bardziej ludzkich w filmie z 1960 roku, tutaj wyglądali na wyższe małpy. Kolejne bzdurdy w tym filmie to, że Morlokowie mogli wychodzić na słońce i porywać Elojów. To bez sensu, ponieważ żyli pod ziemią, końcówka to już normalnie tragiczna. Film z 1960 roku jak mnie się w ogóle nie zestarzał. Jest świetny, ma świetnych bohaterów, a ten to szmira nie warta nawet oglądania

O, to w 1960 r. pisało się "wechikuł"? I po co to było zmieniać?? Pewnie robota Gierka...
(Że o "niewartej" nie wspomnę.)
"(...) ten film to arcydzieło. Ten film kompletnie nie trzyma się powieści Wellsa." – No, skoro "arcydzieło" "nie trzyma się powieści", to najwidoczniej ta powieść arcydziełem wg ciebie nie jest, więc należało ją poprawić...
Nawiasem mówiąc żaden z filmów "Wehikuł czasu" nie ma fabuły dokładnie takiej jak w powieści,

i jak niby miały zmienić "przyszłość" rasy? :P

Film obejrzałem 3 lata temu i już za bardzo nie pamiętam ;) ale napisałem w poprzednim komentarzu że mógł "zrobić coś", cokolwiek, chociaż jakoś spróbować...

Jedyny prawdziwy "Wehikuł Czasu" to tylko ten z 1960.

Raczej nie zrozumiałeś końcówki, przez co całego filmu.

To oświeć mnie. Tam nie było czego rozumieć. Kompletnie chaotyczny scenariusz przedstawiający bardzo kiepsko zarysowany romans, którego w zasadzie nawet niema. Brak logiki w postępowaniu bohatera i misz masz w scenariuszu powodują że film jest skierowany głównie dla osób szukajacych nieco akcji, a nie widza oczekującego spójnej, logicznej opowieści.

Główna postać traci swoją miłość życia przez co upada jego psychika i przez to postanowił zbudować wehikuł czasu. Po 4 latach w męczarni powiodło mu się, ale i tak próba uratowania jego przyszłej żony poszła w gruzach. On zarazem zdał sobie sprawę, że to aż nie możliwe żeby jedna osoba mogła umrzeć w dwóch różnych miejscach w przestrzeni czasu, więc postanowił wyruszyć w przyszłość żeby sprawdzić czy ktoś rozwikłał teorię "przeznaczenia" czy w ogóle można zmienić przeszłość. Niestety nie dowiódł się niczego i postanowił polecieć dalej w czasie. Kiedy dostaje się na rok 99820 ileś lol przez utratę przytomności po wybuchu księżyca, tam doszło do pewnych zmian postaci poprzez realizacji prawie podobnych wydarzeń z jego ostatnich dni/lat. Postanowił zgrać bohatera i uratować nową poznaną kobietę, bo nie uratował swojej żony przez swoje tchórzostwo. Morlok pozwolił mu wrócić do swojej machiny, bo on czytał w jego umyśle i on wiedział że nie ma możliwości zmiany czasu. Dlatego również główny bohater postanowił pozostać i powalczyć z rasą z księżyca, bo wiedział i tak że nic na niego nie czeka w przeszłości.