nawet opis filmu mówi ze nie warto oglądać ten film i film ma na zadanie promowanie homoseksualismu, normalni ludzie to hetero , bóg stworzył chłopaka i dziewczyny aby byli ze sobą .
Widzę po twoim loginie że lubisz naruto.To niestety muszę cię zmartwić bo tam też są geje tylko że ukryci np sasuke.Mają pomalowane paznokcie,oczy czasami i usta. I nie mów mi że to tylko fikcja bo totalnie się ośmieszysz. W realnym świecie też są takie osoby i co znienawidzisz je za to jakie są? Nie wszyscy chcą mieć dzieci i zakładać rodziny więc nie mierz innych swoją miarą. Każdy człowiek jest kowalem swojego losu i to jak przeżyje swoje życie zależy tylko do niego. Tak jak ja mogłabym powiedzieć tobie że Bóg dał nam wolną wolę i kocha wszystkie swoje dzieci tak samo bez żadnych uprzedzeń,a to jakie ktoś wybrał sobie życie zależy tylko od niego.
"Jakie ktoś wybrał sobie życie zależy tylko od niego"... Generalnie zgadzam się z Twoimi argumentami, lecz uściślając ostatnie zdanie, orientacja seksualna nie jest kwestią wyboru. Gdyby tak było, to nie byłoby osób homo-/bi-/transseksualnych, bo kto o zdrowych zmysłach chciałby dobrowolnie skazywać się na nienawiść, wykluczanie, poniżanie, przemoc, a ostatecznie w wielu wypadkach na śmierć (bądź zadaną bezpośrednio przez uważających się za "normalnych" chrześcijan, fundamentalistów, czy innych osiłków, dbających o "czystość" rasy, religii, czy czegokolwiek innego, bądź pośrednio przez zaszczuwanie i znęcanie się, doprowadzające do samobójstwa). W koncepcji chrześcijańskiej istotą i celem człowieczeństwa jest miłość, a nie taka czy inna orientacja lub cecha osobnicza - praprzykazaniem jest: "miłuj bliźniego swego, jak siebie samego". A wszystko co jest "anty" (np. anty-lgbt) jest jednocześnie antychrześcijańskie (to nie mój pogląd - w sensie autorstwa, lecz stanowisko teologów i niektórych duchownych różnych wyznań chrześcijańskich, m.in. obecnego papieża Franciszka). To praprzykazanie (określane w Biblii jako najważniejsze, a wszystko inne jest tylko interpretacją ludzką, często niestety wypaczoną i skierowaną przeciwko drugiemu człowiekowi) daje też logiczną odpowiedź skąd tyle jadu nienawiści do innych, choćby do LGBT, a mianowicie z braku samoakceptacji (w najlepszym wypadku) lub nienawiści samego siebie, czy innych zranień, najczęściej nieuświadomionych (w psychologii taka postawa nazywana projekcją). Nie wchodząc w szczegółowe rozważania teologiczne czy egzegetyczne, lecz trzymając się ducha Biblii (ograniczanie się do litery prowadzi do absurdów, czego przykład dałem w innym komentarzu) i trzymając się określenia biblijnego, upraszczając "obrzydliwością" może być nasz stosunek do drugiego człowieka, a nie taka czy inna orientacja. Mówiąc współczesnym językiem "obrzydliwością" jest przedmiotowe traktowanie drugiego (np. wykorzystywanie seksualne, nieważne czy hetero czy homo), bo jesteśmy powołani do miłości (zarówno hetero, jak i homo) i każdy ma prawo kochać i jednocześnie nikt nie ma prawa narzucać komuś "celibatu" (celibat to bezżeństwo, a nie tylko abstynencja seksualna) z powodu własnych przekonań! Pod tym kątem prawo polskie jest dyskryminujące i karzące osoby LGBT za to, że natura (lub dla wierzących Bóg) obdarzyła ich inną orientacją niż hetero. Poszukiwania odpowiedzi na pytania dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni (np. dlaczego jestem hetero/homo/bi itd., czy i na ile ma wpływ genetyka, biologia, środowisko itp.) zostawmy nauce i ludziom kompetentnym, i dajmy innym prawo do szczęścia i miłości oraz do życia według własnych przekonań, bez narzucania ich komukolwiek i "uszczęśliwiania na siłę". I tu dochodzimy do sedna problemu, o którym wspomniałaś i pod którym podpisuję się w 1000%, a na co niewielu wierzących zwraca uwagę i popełnia największą "obrzydliwość" (trzymając się konsekwentnie ulubionego przez nich określenia)... "Bóg dał nam wolną wolę"! I gdyby nawet orientacja była kwestią wyboru, to poprzez odbieranie komukolwiek wolnej woli, czyli daru otrzymanego od Boga, stawiałbym się w roli Boga, o ile nie ponad Bogiem! Czy można jeszcze bardziej Go znieważyć, czy jest większa "obrzydliwość", niż stawianie się ponad Nim i odbieranie innym daru (wolnej woli) otrzymanego od Boga? Jak widać w wielu homofobicznych komentarzach ich autorom strasznie przeszkadza, że ktoś kocha drugiego człowieka nie tak jak oni by chcieli, ale nie widzą nic złego w tym, że uważają się za "bogów"! Aż ciśnie się na usta pytanie papieża Franciszka (parafrazując w tym przypadku do homofobów): "A kim ty jesteś, by osądzać innych?" Jeśli rzeczywiście jesteś wierzący/a jako katolik/chrześcijanin to powinieneś pamiętać, że staniesz przed Bogiem (po śmierci lub za życia w konfesjonale) z własnymi grzechami i winami, a nie cudzymi, i będziesz się tłumaczył z własnej nienawiści i poniżania innych, a nie z tego jak ktoś inny z kimś żył itd. Ale to jest niewygodne i obciąża moje sumienie, wymaga wysiłku ode mnie, więc dużo łatwiej jest sądzić innych i narzucać im własne przekonania/wiarę, z którymi sobie nie radzę, albo nie potrafię znieść, że ktoś jest szczęśliwy, bo tak naprawdę czuję, że moja wiara mnie "ogranicza" lub sumienie nie daje mi spokoju, a inni mogą "robić co chcą", więc muszę im dowalić i upokorzyć, bo dlaczego mają być szczęśliwsi ode mnie?! A co gorsze, chrześcijanie mają być świadkami, a nie nauczycielami (zgodnie z nauczaniem ewangelicznym), więc to już za dużo i lepiej to przemilczeć! Bo gdyby trzymać się tego i wyciągać "ewangeliczne konsekwencje", to zwłaszcza w internetach (bo większa anonimowość i bezkarność, przynajmniej pozornie) i działaniach ultrachrześcijańskiej (a de facto antychrześcijańskiej) Ordo Iuris przebija się jedno: w nauczaniu (jako nauczyciele) - "homoseksualizm to grzech i nienormalność", a w świadectwie - nienawiść i pogarda. Dlatego przez takich "świadków" (świeckich pokroju Ordo Iuris i radiomaryjnych duchownych) coraz więcej ludzi odchodzi od kościoła i postępuje sekularyzacja, a nie przez wydumane "ideologie", tworzone na poczekaniu, by przykryć własne wyrzuty sumienia i niechlubne czyny (lepiej tworzyć pseudoporadnie i "leczyć" tych poza kościołem, którzy nam się nie podobają, niż wytępić przestępstwa pedofilii we własnych szeregach, a najlepiej obwinić tych "innych" i ich "leczyć" zamiast siebie)! Ale cóż... "nam" wolno "obnosić się" ze swoją nienawiścią i "promować" pogardę, ale osoby homoseksualne (czy w ogóle LGBT) już nie mają prawa być sobą! Bo lepiej "nienawidzić bliźniego swego, jak siebie samego", niż pozwolić homoseksualistom żyć w zgodzie ze sobą i kochać kogo chcą! Póki co jeszcze PiS, Konfederacja, Ordo Iuris itp. do końca nie odebrali mi wolnej woli otrzymanej od Boga, więc już dawno wypisałem się z takiego kościoła i w kinie (czy na ulicy) wolę oglądać dwie kochające się kobiety (lub dwóch kochających się mężczyzn), niż zapienionych z wściekłości "chrześcijan", okładających pięściami uzbrojonymi w kastety w formie różańca/krzyża/biblii inaczej myślących (słowa też ranią i zabijają)!
Nie trudno się domyśleć, że nie jestem lesbijką (nie ta płeć) ;D ale film mi się podobał i dał do myślenia (jeśli chodzi o fabułę i problematykę, bo dużo gorzej z wykonaniem - "chemia" między bohaterkami mnie nie przekonała). Lęki biorą się z niezrozumienia, a to bierze się z braku wiedzy i empatii, dlatego tego typu filmy są bardzo ważne i w pewnym sensie mogą mieć charakter edukacyjny. Autor wątku próbuje przekonywać, że nie warto oglądać takich filmów, bo "normalni ludzie", wiadomo co... A ja się przekonałem, że nie warto czytać komentarzy pod tymi filmami (zwłaszcza z wątkiem gejowskim), bo często w zalewie homofobicznego hejtu ciężko znaleźć coś innego, niż oklepane zarzuty o "promocję" homo-/lewactwa/nienormalności, czy innych nawiedzonych bzdur. Byłem ciekawy jak inni odbierali wiarygodność uczuć między bohaterkami filmu i dlatego zajrzałem do komentarzy. A jeszcze rzadziej wdaję się w dyskusje z tego typu autorami, jak tego wątku, ale czasami trudno wytrzymać, zwłaszcza w obecnych czasach "polowania na czarownice" (czyli lgbt), gdy tak ważne staje się "XI przykazanie: Nie bądź obojętny!" i każdy uczciwy i wrażliwy człowiek powinien stanąć po stronie krzywdzonych. Trochę mnie poniosło i pozwoliłem sobie na tak obszerne przemyślenia, również dlatego, że Twoje pytanie do Autora "i co znienawidzisz je za to jakie są?" pozostało bez odpowiedzi (może to i lepiej, gdyby znów zamiast argumentów, próbował przekonywać do wyższości jednych ludzi nad innymi, bo pojęcie równości niektórym nie przechodzi przez klawiaturę), więc poniekąd go wyręczyłem ;) I cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie jak Ty, którzy nie pozostają obojętni :) Na koniec jeszcze jedna myśl: "Bóg (...) kocha wszystkie swoje dzieci tak samo bez żadnych uprzedzeń". No właśnie... O ile dla niektórych "Bóg kochający każdego bez żadnych uprzedzeń" może być zbyt abstrakcyjnym pojęciem, to wiele pod tym względem mogą nas nauczyć zwierzęta, np. psy, które są oddane i kochają swojego pana takiego jakim jest, tzn. bez względu na jego wygląd, zdrowie, bogactwo, orientację itd. Każdy kto ma zwierzaka, wie o czym mówię i nie będzie się doszukiwał jakiegoś obrazoburstwa :) I często się przekonuję, że nie jeden zwierzak pod tym kątem jest bardziej "ludzki", niż człowiek. Może dlatego coś w tym jest, że ci sami ludzie - "wojownicy moralności i normalności" - często nie szanują także zwierząt i traktują je przedmiotowo (roszczą sobie prawo do specyficznie pojętej własnej wyższości i znęcania się nad nimi pod pozorem "panowania nad nimi", choć św. Franciszek z Asyżu był najlepszym przykładem chrześcijańskiego podejścia i szacunku do zwierząt). Ale to zupełnie oddzielny szeroki temat i a propos przewijającej się obecnie dyskusji w Polsce nt. praw zwierząt, stąd skojarzenie ;) Pozdrawiam!
Trzymając się konsekwentnie Twojego toku rozumowania, czyli w oparciu o mitologię (tak należy nazwać literalne odczytywanie Biblii, która ma zupełnie inny cel), to Bóg "wypromował" i pobłogosławił kazirodztwo, skoro stworzył tylko jedną parę, więc jej dzieci musiały rozmnażać się między sobą. A skoro tak, to kazirodztwo jest "normalne", więc dlaczego jest nielegalne i nie akceptowane społecznie? Oczywiście dużo więcej bzdur można wydedukować z tego typu prostackiego myślenia i w konsekwencji należałoby piętnować nie tylko wszystkich nieheteroseksualnych ludzi (pomijając już wszystkie zwierzęta homoseksualne, które pewnie trzeba by wybić), ale przede wszystkim należałoby najlepiej pozamykać (dożywotnio izolować) naukowców, no bo przecież są mega nienormalni, skoro np. twierdzą, że świat powstawał przez miliardy lat, a przecież każdy "normalny" człowiek wie, że Bóg go stworzył w 6 dni (w siódmym odpoczął sobie). Tak samo na prawo łaski nie powinni liczyć teologowie (zwłaszcza ci, którzy ośmielają się zwracać uwagę na jednopłciowe związki uczuciowe, występujące w Biblii, zamiast powydzierać te strony i spalić)! Oczywiście należy surowo karać, najlepiej przez ukamienowanie (bo to jest "normalne", skoro tak nakazuje Biblia), a przynajmniej napiętnować wszystkich jedzących wieprzowinę, co jest tak samo "obrzydliwe" jak homoseksualizm (oba czyny potępione w jednym wersie starotestamentalnym, np. Kpł 11)! Koniecznie trzeba potępić i usunąć z Biblii króla Dawida i Jonatana, który "dostarczał mu więcej rozkoszy, niż może dać kobieta" (por. 2 Sm 1,26). I oczywiście bezwzględnie trzeba spalić Ewangelie, bo kto to widział, żeby "normalny" facet przytulał do piersi drugiego faceta (wstydź się, Jezusie)! No i nienormalne są też wszystkie kobiety noszące spodnie (Pwt 22,5), podobnie jak każdy kto ma tatuaż (Kpł 19,28), nie wspominając o tych, którzy zdradzili lub uprawiali seks pozamałżeński, czy masturbację lub antykoncepcję, co jest równie "obrzydliwe" i "nienormalne", jak i setki innych czynów, zasługujących na ukamienowanie, a przynajmniej na poobcinanie różnych części ciała (np. Pwt 25,11-12; Mt 18,8). Zaraz, zaraz... Wychodzi na to, że "nienormalni" stanowią większość na tym świecie! Tym gorzej dla świata! No, cóż... Pozostaje mi jedynie uwiązać sobie kamień młyński u szyi i się utopić, bo akurat samobójstwo jest "normalne", skoro "Bóg tak kazał". I drugi wniosek, to pociecha dla LGBT, że jako "nienormalni" jednak należą do większości ;)
Reasumując: chłopak i dziewczyna = normalna rodzina* (*o ile są rodzeństwem, nie jedzą wieprzowiny, zająców, owoców morza, ślimaków itd., nie piją wody spoza źródeł i cysterny, nie zdradzają się, nie używają antykoncepcji, ani masturbacji, ona nie nosi spodni, a żadne z nich nie ma tatuażu itd., itd.)!