Antypolski gniot, pełen zakłamania historycznego, autodestrukcji oraz wyładowania własnych frustracji poprzez szczucie na Polaków oraz idealizowanie narodu wybranego. Polecam Powrót do Jedwabnego jako prawdziwy obraz kłamstwa w Jedwabnem.
To jest moja opinia, zresztą nie tylko moja, wiele osób z różnych środowisk ma podobną. Różnica polega na tym, że nie atakuję osób, które mają odmienną. Ale w drugą stronę jak widać to już nie działa.
Można prawdy nie przyjmować do wiadomości i wykrzykiwać sto razy, że to "antypolskie". Można nie mieć odwagi do zmierzenia się z prawdą, bo trzeba by zmienić swoje spostrzeganie rzeczywistości. Rozumiem, że dysonans poznawczy boli. Zaprzeczanie nie zmieni faktów.
Problem polega na tym, że odwagi do zmierzenia się z prawdą nie mają środowiska żydowskie, które tchórzliwie uciekają od wszelkich dyskusji. Nie maja ich również środowiska lewicowe, które wymuszają cenzurę i zastraszają ośrodki organizujące dyskusje i prelekcje. Zgadzam się co do jednego- zaprzeczanie nie zmieni faktów. A jakie są fakty wie każdy, kto choć trochę wgłębił się w temat i kontaktował się z naocznymi świadkami wydarzeń, zamiast zdać się na kłamliwą narrację.
Dyskutować i wyjaśniać wątpliwości zawsze trzeba. Do jakiej to prawdy nie przyznają się środowiska żydowskie? Ilu Polaków spalili w stodołach?
No i to jest właśnie powielanie bzdur publikowanych przez wyborczą i jej podobne ściekowe media. Te środowiska pragną również otoczyć cenzurą niewygodny temat. Owszem, Żydzi byli mordowani w stodołach, tyle że przez Niemców. Kłamstwa są powielane w jednym celu- aby dążyć wyciągania od państwa polskiego odszkodowań. Radzę zapoznać się z relacjami osób, które faktycznie były świadkami naocznymi tego ludobójstwa.
Gdbym był złośliwy, to zapytałbym kogo tym razem red. Sumliński w swojej książce splagiatował. Ale do meritum: Prawdy historycznej nie ustala się tylko na podstawie opowieści świadków snutych wiele lat po wydarzeniach. Prokurator IPN zresztą zauważył, że obecnie świadkowie "wskazywali zarówno na liczną obecność umundurowanych i uzbrojonych
Niemców w Jedwabnem w dniu 10 lipca 1941 r., jak i ich sprawstwo na
wszystkich etapach dokonywania zbrodni", tymczasem linia obrony samych oskarżenych w powojennym procesie "przed sądem polegała na negowaniu
ich obecności w miejscu zdarzeń, nie zaś na dowodzeniu, że zbrodni dokonali
sami Niemcy" (str. 195 postanowienia o umorzeniu śledztwa IPN). Nie mówiąc już o tym, że nie mamy pewności, że ci świadkowie nie są sędziami we własnej sprawie. Persak ("Wokół Jedwabnego, str. 421) o mankamentach śledztwa toczonego tuż po wojnie: "Prawie nikogo z dziesiątek obwinionych przez podejrzanych osób nawet nie przesłuchano, chociaż wiele z nich mieszkało w Jedwabnem."