Najbardziej perfidny i nieśmieszny rodzaj komedii romantycznej, na dodatek jakby nie było już wystarczająco źle, połączony z musicalem. Przypadek goni przypadek, nieporozumienie goni nieporozumienie, nieśmieszna klisza goni nieśmieszną klisze, gag goni gag… jakby ktoś w Polsce chciał nakręcić remake to nie mógłby on się obyć bez Tomasza Karolaka i Piotra Adamczyka. Wszystkie postacie są tak strasz przerysowane i sztuczne… i te nieznośnie długie przerwy muzyczno taneczne, najdłuższa z nich ma Uwaga Uwaga… 17 minut i 16 sekund. Jeszcze te teksty piosenek są tak durne. Edward Everett Horton zasługuje na złotą malinę jak niewiele osób w historii kina za swoją role. Zakończenie to wszystko o czym wcześniej wspomniałem tylko do kwadratu upchane w 10 minut.
Nie da się tego oglądać. Od 10 minuty modliłem się żeby ta męczarnia się w końcu skończyła. O ile nie lubicie komedii z Karolakiem to sobie tego nie róbcie prawie 2h walki o życie przed ekranem. Autentycznie chyba z dwojga złego wolałbym obejrzeć 2 raz wyjazd integracyjny niż to, a to są bardzo mocne słowa. Zdecydowanie najgorszy niepolski film jaki widziałem.
Może o to chodziło, żeby w tym filmie gag gonił gag, nieporozumienie goniło nieporozumienie i było naćkane muzycznymi wstawkami (ok. 17 minut to "lekka" przesada), bo takie były standardy? :) Porównywanie do komedii z Karolakiem...hm.
5 lat wczesniej dało sie nakręcić jeden z najwybitniejszych filmów w hostorii kina, lubitsch hurtowo produkował w tym okresie mega smieszne komedie z przekazem, ale nieeeee… gagi i 17 min tańca to faktycznie szczyt możliwości uwczesnego kina. Tak listy do M sa lepsze od tego syfu.