SPOILERY

No właśnie. Jak dla mnie film dobry, co prawda trochę nudny na końcu i nieco przekombinowany, a już samo zakończenie mnie totalnie rozczarowało. O co tam chodziło? No bo przecież ten brat nie zmartwychwstał, bez jaj :) A skoro nie zmartwychwstał, to ktoś musiał przenieść ciało, być może ktoś jeszcze był w to zamieszany. Tylko kto? Mam niedosyt i nie kupuję zakończenia ze zmartwychwstaniem :/

No właśnie miałam tu pytać o interpretację zakończenia. Ja oglądając od razu pomyślałam, że ktoś zabrał to ciało i ukrył gdzieś indziej by kontynuować dzieło, i że będą dalsze morderstwa itd. Dopiero później nagle we mnie zaskoczyło, że koleś przecież miał zmartwychwstać, no ale w takie rzeczy to akurat nie wierzę. :) Wiele filmów ma takie niejasne zakończenia, które mają zasiać wątpliwość, trochę przestraszyć, dodać smaczka na koniec.

Początek bardo bobry, klimatyczny. Potem niestety klimat zanika i idzie w schemat. Szkoda.
Ogólnie dobry.

Almost,, a więc "prawie jak Siedem" cóż...
kuriozalne stwierdzenie. "Prawie" oznaczałoby w sumie niewielką różnicę między tymi filmami , a jest ona moim zdaniem kolosalna.
Siedem miał znacznie lepszą reżyserię budującą klimat i scenariusz, w którym nie kładziono widzowi na tacy łopatologicznie
sensu zbrodni. The calling to "Siedem dla ubogich", kopia Siedem jakich powstało po 95 roku sporo, bo Siedem był filmem ZNACZĄCYM
w kinematografii i wpłynął na twórców thrillerów kryminalnych. Gra aktorska w Siedem również znacznie lepsza niż tutaj, Sarandon nie pokazała
pełni swoich możliwości bo i scenariusz niewiele tutaj od niej wymagał poza smutną miną i paroma gestami udręczonej przez los kobiety. Reszta aktorów poprawnie z jednym wyjątkiem : "czarny" charakter zagrany został bardzo przekonująco.