Artystka pokroju Whitney zasługuje na dużo lepszy film, na petardę. Po seansie powinnam siedzieć chwile w ciszy wzruszona, poruszona, wstrząśnięta obrazem jej kariery i upadku. A tu No jakoś tak nijako. Wszystkie wątki pokazane jakieś takie przelukrowane, chociażby związek (No tam chyba było bardziej grubo z tego co się orientuje). Także No. Słabo, słabo.