Film jest banalny, słaby i gdyby nie znośne aranżacje najważniejszych wystąpień Whitney, byłby zupełnie nie do zniesienia. Same klisze i karykatury. Robyn to przerysowana lesbijka (bez charyzmy), Bobby - przerysowany bad boy (bez charyzmy), Cissy - przerysowana surowa mama (bez charyzmy), John - przerysowany chciwy ojciec (bez charyzmy), sama Whitney - przerysowana diwa-narkomanka (bez charyzmy).
Istotna dla obrazu Whitney Houston była jej zniewalająca uroda: cudowna, zapadająca w pamięć twarz. Ona była postacią nie z tego świata - z niezwykłym głosem i wyglądem - i tym bardziej przejmujące było jej ugrzęźnięcie w toksycznych relacjach i używkach. Naomie Ackie się stara, ale jest przeciętna, zwyczajna, nie ma ani odrobiny vibe'u prawdziwej Whitney.