Zdecydowanie lepiej obejrzeć doskonały dokument o WH niż ten średnio udany film. Aktorka średnio dopasowana do roli (ani pod kątem wyglądu ani pod kątem cech charakteru), otoczenie to tylko jakaś dekoracja "od sceny do sceny". Piosenki? Wiadomo, fajnie, ale czy nie możemy ich sobie odtworzyć na YT, Spotife? Oczekiwałbym raczej zgłębienia mrocznej strony jej życia, pokazania jak ciężko być "na świeczniku", jak ciężko godzić życie rodzinne z zawodowym, jak ciężko jest spełnił oczekiwania całego otoczenia. Mamy tutaj idealne stadium wzlotu i upadku, ku przestrodze innym, dążącym do sławy. W tym filmie jest to jakieś takie rozwodnione. Niby mamy złego męża, ale raczej budzi śmiech niż jakikolwiek odruch niechęci. Od jest mąż i sobie tam gdzie w tle "lewituje" od sceny do sceny....