Od razu zaznaczam, że nie czytałam książki. Film uważam za świetny.
Byłam dziś na maratonie "Więźnia Labiryntu". Uwielbia je bo można od razu zobaczyć, jak rozwijali się bohaterowie.
Osobiście uważam, że Thomas jest typowym głównym bohaterem, czyli krystalicznie dobry i niezniszczalny. Zza to mamy całą plejadą znakomitych drugoplanowych postaci. Takich jak Newt, Gally czy Janson. Każdy wierzy swoje ideały i jest gotowy poświęcić nawet życie dla nich. Mogłabym się rozpisać, ale musicie sami ocenić czemu tak uważam.
Ale za to napiszę moje zdanie na temat Teresy, którą widzę wszyscy się zachwycają. A dla mnie jest po prosu hipokrytką i egoistką. Jak jeszcze potrafiłam ją zrozumieć po części, bo wiadomo ból związany z chorobą matki. Tak po części nie mam dla niej krzty sympatii.
Dopóki osobiście nie dotknęło ją nieszczęście tych odpornych dzieciaków, wmawiała wszystkim dookoła, że cel uświęca środki. Szczytem fałszu było próba przekonania do tego Minho. Dobrze Janson ją podsumował. Według mnie po odkryciu kto jest lekiem nie kierowała się dobrem innych, lecz tym że nie potrafiła się pogodzić tyn iż Thomas może być z Brendą. Tylko sobie wmawiała, że myśli o ludziach. Perfidnie zagrała na uczuciach chłopaka do Newta. Kiedy zrozumiała, że wszystko skończone i nigdy nie będzie z chłopakiem, bo Janson zamknie go albo będzie trzymał w stanie śpiączki. To nagle staje po stronie odpornych i ratuje Thomasa. Świetny plan, wiedząc że chłopak zawsze do niej miał słabość. Pewnie gdyby wiedziała, że go nie złapią i nie złamią to by nie zdradziła. Dla mnie wyłącznie myślała o sobie, robiąc siebie męczennice dla dobra ludzkości. Ale jak osobiście na prawdę musiała coś poświęcić, postąpiła jak egoistka i ukazała swoją prawdziwą twarz. I wcale nie żałuje, że zginęła. Jedynie szkoda, bo jej ofiary miały o wiele gorzej.
P.S. Jeszcze raz przypominam, że to są moje subiektywne uczucia. I powtórzę po jednym bohaterów, bo pewnie będziecie mnie przekonywać że się mylę:
"Cokolwiek wymyślisz, my już tego próbowaliśmy."
Pozdrawiam