Po słabej jedynce i całkiem niezłej dwójce miałam mieszane uczucia co do tej części. I słusznie. Film irytujący, przewidywalny i bardzo "nieprawdopony". Ja wiem, że to jest scifi ale serio? W niektórych momentach aż trąca absurdem, ma się ochotę wstać i wyjść i napisać list do reżysera, żeby się przekwalifikował i zaczął może ogórki hodować bo więcej dobrego by z tego dla świata wyszło. Jakoś w innych filmach tego typu, jak Igrzyska śmierci czy ta cała Niezgodna, nie było tyle robienia debila z widza i obsikiwania go. A to, co wymyślali bohaterowie to już w ogóle plątanina niepełnosprawności intelektualnej w stopniu co najmniej umiarkowanym lub przebłyski geniuszu i olśnienia. A tak w ogóle wyjaśni mi ktoś po co ci rebelianci zniszczyli jedyne miejsce na ziemi gdzie było względnie bezpiecznie? Ja wiem, że czuli się niesprawiedliwie potraktowani, bo czemu mają być gorsi i żyć w kartonach podczas gdy inni żyją w luksusie ale serio? Ludzkość może przestać istnieć więc skoro ja nie mieszkam w ciepłym domku to nikt nie będzie? A w ogóle to po co oni walczyli z tym dreszczem skoro suma sumarum oni chcieli dobrze? Bo chcieli ludzi wyleczyć? I OCZYWIŚCIE tylko krew Thomasa, głównego przeciwnika dreszczu, uleczy wszystkich i wszystko? I serio po iluś tam latach szalejącej zarazy istnieje jedna dziewicza i cudowna wysepka czekająca aż zaludnią ją jakieś niedobitki co to dnia nie powinny przeżyć? Naprawdę filmie? Tak bardzo nie szanujesz widza? Szkoda. Bo po drugiej części liczyłam na coś równie... hm... ok.