W filmie główna ideę Leku na Śmierć (chodzi mi o to niebieskie coś co było wysysane z ocalałych w labiryntach) całkowicie przeinaczyli. Nie była to ani Nirwana ani lek. W książce autor napisał, że lek na śmierc znajduje sie w Zmiennych, które są pozyskiwane z ich mózgów. Ale go nie wynaleziono. A nie z jakiegos płynu, dzieki któremu moga byc odporni przez jakis czas. Tam nie ma leku na śmierć. I chyba nie będzie. A w książce Nirwana opóźniała prace mózgu, dzięki czemu człowiek chodził otumaniony i ciągle z pożogą. Nie mam pojęcia co oni chcieli powiedzieć, robiąc z ludzi odpornych, ludzi którzy mają to cos w sobie. W takim razie po co były te całe próby?
Sorry, że takie misz masz, ale to moje spostrzeżenia po filmie.