Zachęcony ciekawą obsadą, trailerem no i dobrymi recenzjami książki Maze runners, muszę napisać,
że szykuje się dobry konkurent Igrzysk śmierci. O ile seria książek (I tom przeczytałem w dwie noce,
właśnie się zabieram za drugi) wydaje mi się bliższa serii Gone, to film o Labiryncie wydawać się
będzie nieco innym, ale i pewnie równie ciekawym jak Igrzyska, nie wyprzedzając za dużo, możliwie
lepszym pomysłem. To, co mnie irytowało w Igrzyskach najbardziej to powielany schemat i
przewidywalność od 1 rozdziału I tomu, bo epilog ostatniego. O ile ekranizacje nieco nadrobiły
(obsadą i brutalnością, nawet sprawdzonym już motywem dzielenia ostatniej części na dwie, by
pokazać "jak najwięcej"), to jednak książki zostawiały wiele do życzenia. W Więźniu labiryntu nie ma
tego problemu, jest to jedna z najciekawszych w tym roku pozycji, jakie udało mi się dorwać. Wciąga
od pierwszego rozdziału i nie da przewidzieć tego, co będzie dalej. Polecam, szczególnie tym, którzy
nie tylko lubią świetną rozrywkę i dobrą fabułę. Film zapowiada się jeszcze ciekawiej, cieszę się na
myśl, że pokażą coś więcej w tytułowym Labiryncie, moim ulubionym motywie z powieści i filmów po
fantasy i sci-fi. Można oczywiście obejrzeć trailer przed sięgnięciem po książkę, nie zdradza zbyt
wiele, jednak radzę omijać recenzje i opisy drugiego tomu, dzięki czemu najlepsze zostawić sobie na
koniec i nie zepsuć sobie przyjemności z czytania. Seria zapowiada się super i już powoli odliczam
do premiery filmu. Cieszę się chyba najbardziej, że, w przeciwieństwie do Igrzysk, udało mi się
najpierw przebrnąć przez pierwszy tom, a dopiero potem zostawić na porównanie z filmem, który i
tak okazał się lepszy. W przypadku Maze runners chyba rozczarować się już po prostu nie da i może
być tylko lepiej.