Czyli,aby przebadać grupę osobników z odpowiednimi przeciwciałami należy wrzucić ich do zaawansowanego technicznie labiryntu, który wygląda jak zabytek i patrzeć jak przez 3 lata naparzają się z mechanicznymi pająkami? Czy po tym czasie można już stwierdzić, że są godni i mogą np. oddać krew? I jak do cholery zbudowali ten labirynt? Kiedy? Po tym jak Słońce spaliło Ziemię? Poświęcili dupilardy dolarów na coś takiego?
I na tym fabuła się kończy. Nie ma bohaterów, jest tylko labirynt. To jego scenografia, to akcja napędzana przez to, co się w nim dzieje, to jego architektura prowadzi fabułę i ją ukierunkowuje. Jeśli ktoś coś gada to gada o labiryncie, jeśli coś się dzieje to w labiryncie, jeśli coś jest ważne to jest to labirynt. Strasznie niesubtelne podkreślenie tytułowej struktury. Dobrze,że przez to nie czuć młodzieżówki, która czasem przebija w dialogach i charakterystyce bohaterów (przyjmijmy,że są i jest).
Dużo się dzieje, ale nic nie wiadomo, do następnego razu. Nie lubię takich zabiegów, zwłaszcza w filmach, na które trzeba czekać rok. Co innego,gdybym poszedł po colę albo się wysikać i następny odcinek już leciał.
Oby wszystko z czasem się wyjaśniło, bo jak na razie masa idiotyzmów, a wszystko zrzucone na karb biednego labiryntu.