Rozumiem, że film nie może być idealnie zbieżny z książką, ale twórcy zdecydowanie przegięli z wprowadzanymi zmianami. Gdzie cała zagadka Labiryntu? Gdzie wątek Gally'ego jako podwójnego agenta? Gdzie zdolności Teresy i Thomasa do porozumiewania się telepatycznie?
Do pewnego momentu miałam wrażenie, że drobne zmiany wprowadzą do produkcji coś świeżego, ale okazało się, że z czasem zaczęły przekształcać "Więźnia" w niespójną i pełną błędów produkcję. Cały atak Bóldożerców na Strefę to jakaś kpina, nie mówiąc już o finałowej bitwie.
Na szczęście aktorstwo i muzyka stoją na wysokim poziomie. Miejmy nadzieję, że kolejna część będzie lepsza.