po przeczytaniu calej trylogii (a nawet samej pierwszej czesci) bardzo, ale to baaaardzo czekalam na
ekranizacje. gdy w koncu sie doczekalam i poszlam wreszcie do kina... coz, sam sposob zrobienia
filmu (tzn efekty i gra aktorska) wywarl na mnie dobre wrazenie, jednak zawiodlam sie na tym filmie
glownie dlatego, ze mnostwo rzeczy zostalo przeinaczonych, wielu szczegolow brakowalo (moznaby
przedluzyc film spokojnie o godzine i sprawic, by byl pelniejszy? brak niektorych waznych
szczegolow zaburza odbior zamyslu Dashnera :/)
jako fanka trylogii, uwazam pomysl ekranizacji za lekko zmarnowany i nadal nie wiem jak ten film
ocenic. czy byc obiektywna i oceniac go jako zwykly film czy jako fanka ksiazki i oceniac jako
ekranizacje?
pomijajac, ze to absolutnie nie jest ekranizacja (jak utrzymuje kinowa karteczka), tylko adaptacja...
polecam obejrzec film ludziom, ktorzy nie czytali ksiazki, bo ci, ktorzy sa po lekturze i zostali nia
oczarowani, moga sie lekko zawiesc :/
Miałam tak samo! Ktoś na forum zadał pytanie 'jak Galy znalazł się na końcu z nimi, chociaż został w labiryncie'. Gdyby film odzwierciedlał książkę, a nie był 'wesołą twórczością' scenarzysty, to potrafiłabym odpowiedzieć. Ale nie mam zielonego pojęcia. Od momentu ucieczki Thomasa z pudła, co scena mówiłam do kolegi: 'tego nie było w książce', 'to nie było tak'. Nie potrafię się zrozumieć, jak można tak kluczowe rzeczy jak norę buldożerców, czy rozwiązanie labiryntu (i wiele innych, można by wymieniać przez godzinę) pominąć/zmienić. Bardzo się zawiodłam na filmie, może dlatego, że liczyłam na spójność z książką. Tymczasem jest to historia, z tymi samymi bohaterami, odbywająca się w labiryncie, kończąca na ich wyjściu. Cała reszta ma mało wspólnego z książką. Chociaż film może się podobać. Trudno jest się ustosunkować: dobry film, czy słaba ekranizacja książki?
haha, ja rowniez sie powstrzymywalam, zeby caly czas nie komentowac, a tym bardziej podczas zupelnie nowych wstawek, ktore w ogole nie mialy miejsca w ksiazce!
SPOILER
Myślę, że ocenianie tego filmu jako ekranizację książki to bardzo zły pomysł. Została pominięta najważniejsza część - "jak stąd wyjść?". I myślę, że to powinno oddzielić książkę od filmu już od pierwszego momentu. W książce, pozbycie się Buldożercy miało na celu pokazania, że Thomas was uratuje i że skoro on przeżył noc w labiryncie, to znaczy, że się różni od innych, natomiast w filmie był to klucz do pozostawienia za sobą labiryntu i odnalezienia wyjścia. Książkę uwielbiałam, film również. O'Brien (Szczególnie w ostatnich scenach) pokazał, że na prawdę świetnie gra, a cała obsada była świetnie dopasowana do postaci. Jedyne do czego się mogę przyczepić do braku "Tommy'ego" ze strony Newta, ale to można przełknąć.
Zgadzam sie w 100%, trzeba oddzielic ksiazke od filmu, bo film jest niesamowity.
Ja oceniłem jako ekranizację.
Nie da się w 100% przedstawić wizji Dashnera. nawet 3h byłby czasem za krótkim dla przedstawienia tego wszystkiego.
Po cześci staram się zrozumieć, że chcieli tak przedstawić film żeby był bardziej zrozumiały dla przeciętnego widza, bo na ten film nie idą tylko fani książki.
Przed filmem zastanawiałem się jak przedstawią "urwisko" tak aby widz zrozumiał, i nawet udało mi się to przewidzieć.
Film jest zrealizowany tylko 50% i według mnie to wystarczy.
Czekam na kolejne częsci które już się kręcą. ;-)
nie czytałam książki choć coś czuję że jest bardzo dobra. A film przypominał z deko realizacją Pottera. Genialne efekty, napięcie, ale te teksty w stylu "nie umieraj! sam im to dasz!"- ja się nie mogłam powstrzymać od smiechu. Ja już chyba nie mogę oglądać tak napompowanych idyllicznością hollywoodzkich produkcji... są po prostu smieszne. I to smutne, bo mógłby być naprawdę dobry film. No i czułam że brakuje wielu wątków nawet jeśli nie czytałam książki.
Niektórzy z was nie rozumieją jak działa przemysł filmowy. Wszystko oparte jest na badaniach rynku, robienie z książki scenariusza filmowego to straszna kicha. Zawsze się odchodzi od książki (i tak nie wszystko nadaje się do ekranizacji) po to żeby film i książka się uzupełniały. Tak się nakręca spiralę oglądalności + wzrasta zakup książki. Jakby ktoś napisał w recenzji że książka to to samo co film, to mało osób poszłoby na seans bo po co?
Sam film jest świetny. Trzyma klimat Zagubionych:)
nie przemawia do mnie 'nie rozumiecie przemysłu filmowego'. równie dobrze w drugiej części igrzysk śmierci katniss powinna wydostać się z areny podkopem. to totalnie bez sensu, wynajdywanie jakiegoś klucza, chociaż w książce rozwiązaniem labiryntu były mapy i ich porównywanie. równie dobrze smaug powinien zostać zabity przez tauriel, bo tak sobie nazmyślamy, żeby 'spierala oglądalności była nakręcona'.
Kidy wy wreszcie zrozumiecie, że to jest film a nie adaptacja książki? Książka jest tylko pomysłem na scenariusz i tyle.
Mam nadzieję, że nigdy, bo ten konkretny film to właśnie jest adaptacja. :) I prawda jest taka, że powstają zarówno dość wierne ekranizacje, jak i adaptacje książek, więc ta teoria na temat tego, jak działa przemysł filmowy, bierze w łeb. Zarówno jedne, jak i drugie, mają swoje wady i zalety. Myślę, że najważniejszy jest po prostu efekt końcowy: jeśli film wiernie oparty na książce jest doby - to super. Jeśli twórcy wprowadzą zmiany i stworzą coś dobrego - też świetnie. Tyle. Oceniając filmy przez pryzmat książek, prawie zawsze oceni się je negatywnie. Stara prawda głosi: "film to jednak nie to co książka". Rzecz w tym, że nawet wiedząc o tym, jeśli naprawdę lubi się książkę, czasem nie sposób oglądać adaptacji jako coś niezależnego i powstrzymać się przed porównywaniem. Sama miałam tak z "Władcą pierścieni". Może film jako taki jest doby, ale nie umiem na niego spojrzeć inaczej niż na profanację wspaniałego dzieła Tolkiena. :P Autorka tematu przecież pisze właśnie o tym dylemacie: "czy byc obiektywna i oceniac go jako zwykly film czy jako fanka ksiazki i oceniac jako ekranizacje?" Przyznaje, że są porządne efekty, odpowiednio dobrana obsada i gra aktorska na poziomie, ale nie umiała się powstrzymać przed porównywaniem do książki. Ostrzega, że ci, którzy zostali oczarowani książką, mogą się lekko zawieść i wyjaśnia dlaczego, co może być dla takowych przydatną informacją, i poleca film pozostałym - moim zdaniem słusznie. Czego tu się czepiać?
Książki nie czytałem, film jest bardzo fajny i to mi wystarczy:)
Chociaż rozumiem, to samo czułem gdy zobaczyłem wersję filmową Dragon Balla i pomyślałem sobie to i owo:)