Coś nie mogę się przekonać do anime – to tak do końca nie są moje klimaty. Ale pomyślałam sobie, że dla wiedźmińskich światów można zrobić wyjątek i... niczego nie żałuję, bo niektóre wydarzenia wyglądają jak skrojone pod tę kreskę.
Nie jest to może najlepsza produkcja, jaką oglądałam, ale jest wykonana bardzo estetycznie i dość przemyślana. „Dość”, bo pierwsza połowa z uwagi na retrospekcje dotyczące dzieciństwa Vesemira jest nieco chaotyczna. Tyle że właśnie wtedy wjeżdża próba traw, czyli moja ulubiona sekwencja scen w tym filmie.
Ta zalewająca ekran zieleń, która w sposób oczywisty nawiązuje do nekromancji (nie tylko do koloru trawy...), jeszcze bardziej podkreśla ten duszny klimat Kaer Morhen. Dostajemy również dwa kontrastujące ze sobą obrazy: obraz wiedźminów, którym wiedzie się dobrze i nie baczą na ofiary w dzieciach (bo i tak dużo ich dostają) i właśnie obraz przerażonych dzieciaków, które wiedzą, że mogą umrzeć. Dlatego ten lekki chaos można wybaczyć.
Jeżeli chodzi o samą wiedźmińską terminologię, to również jest całkiem nieźle! W dialogach mamy nawiązania do animozji na linii wiedźmini-elfy, gry w hacele czy bestii znanych z literatury i gier. Sam leszy nie do końca pasował mi do obrazu, który mam w głowie, ale musiał być dopasowany do gatunku – również dlatego sceny walki są przesadzone, moc wiedźminów i czarodziejek wyolbrzymiona. A dodatkowo dostajemy elementy wizualne w postaci nakładania oleju na miecz czy skomplikowanych sekwencji ruchów, które prowadzą do wykonania znaku. Twórcy nie komplikują tematu, rzucając na prawo i lewo yrden i igni. Nie o to tu chodzi.
A sam Vesemir? No kiedyś trzeba było przeżyć swoją młodość... jego historia dobrze wpisuje się w ogólne zmiany, jakie zachodzą w mentalności ludzi i ich nastawieniu do wiedźminów. Z tego powodu totalnie nie przeszkadza mi jego cwaniakowata postawa ;)
Więcej opowiadam tutaj: https://youtu.be/eoZVlbtga4o