Jako osobna historia, nie związana z żadnym Universum, całkiem spoko. Jako historia o wiedźminach dużo gorzej, bo wiele wątków jest zaprzeczeniem fabuły książek i gier.
Sami wiedźmini jako bogacze szastający kasą. Jasne. U Sapkowskiego musieli się targować o każdą monetę, bo zarabiali grosze.
Magia. Skoro wiedźmińskie znaki były tak potężne, to jaką mogą dysponowali czarodzieje?
Vesemir pokonał dobrze wyszkoloną czarodziejkę w walce 1 na 1. Bez jaj. W książce Geralt pokonał bardzo potężnego czarodzieja, ale dzięki Yennefer, która go osłaniała, póki dawała radę, Ciri (bo spowodowała wybuch, który pozbawił tego czarodzieja oka, przez co atakował z mniejszą precyzją), amuletowi od Fringilli Vigo i zadufaniu samego Vilgefortza, który zdecydował się zabić Geralta akurat w taki sposób, przez co moc amuletu się aktywowała i albo go spowolniła albo dzięki niemu Geralt był jeszcze szybszy niż zwykle.
A tutaj Vesemir walczył z nią sam, bez niczyjej pomocy. W takiej sytuacji jedyna szansa to podejść na tyle blisko czarodziejki, żeby ją uderzyć i pozbawić przytomności bądź życia zanim zdąży rzucić zaklęcie.
No i animacja. Jest ok, ale wolę inny styl niż japońskie mangi, np taką jak w "Kubo i Dwie Struny", "Legendy Sowiego Królestwa" czy w grze "Journey". No i oczywiście animacje z gry wiedźmin. Ta z początku drugiej części, kiedy Letho zabija Demawenda, to moim zdaniem majstersztyk.