Film nie wykracza poza hollywodzkie schematy, oklepane, jak mata przez Najmana. Być może zaciekawi jakieś panie o romantycznym usposobieniu i wieku na tyle zaawansowanym, aby mogły czuć się pokrzepione bólem i rozterkami bohaterki z tytułu bezterminowej prolongaty młodości, którą to zdolność nabyła wskutek splotu niezwykłych zaiste okoliczności, przy czym kluczowe znaczenie miały: hipoksja, kompresja elektronowa tudzież kwas deoksyrybonukleinowy. Karkołomna eksplikacja zjawiska, stanowiącego kanwę filmu wyczerpała niestety wyobraźnię twórców, bo dalsza część ich opowieści jest nudną szmirą ze zwrotami akcji zaskakującymi, jak terminarz podatkowy. Oceniam film na „4” za dobre zdjęcia i realizację, ale filmu nie polecam