Sam nie odczułem zadnych uczuc, gdy ogladalem owy film, nie trafil do mnie. Oczywiscie sceneria i kostiumy piekne, ale romans najwyzej do klasyfikacji nagrody mydelka. Szkoda bo oczekiwalem wiecej.
Emocje są tu głębokie i żarliwe, ale wszystkie "między słowami", pod grubą kurtyną konwenansu. M.in. właśnie dzięki temu film doskonale oddaje charakter epoki.
bo tak to wtedy wyglądało - tylko tłuszcza pozwalała sobie na uzewnętrznianie emocji - ale nawet TAKA obsada nie uratowała całkiem przeciętnej fabułu
obsada bajka, ale film to taka nuda i zamuła, że ledwie wytrwałem do końca.... ślimaczył się w nieskończonośc. Nie mój typ filmów. Najgorszy film Scorsese jaki widziałem.
Szkoda, że w dzisiejszych czasach większość ludzi potrzebuje mieć w filmie wszystko "podane na tacy", powiedziane i pokazane od początku do końca. Gdy już coś wymaga dłuższego zastanowienia, chwili refleksji czy po prostu odrobiny dobrej woli by doszukać się tego, co nie jest całkowicie oczywiste, widz zazwyczaj zniechęca się. Ślepo oglądając, patrząc w ekran lecz nie odbierając subtelnego sensu filmu, rzeczywiście, fabuła może się komuś wydać przeciętna, a nawet nudna. Tylko, że nie o to tutaj chodzi. Film również jest dziedziną sztuki. Nie tylko ma dostarczać plebsowi tępej rozrywki, podczas której można się "odmóżdżyć" i wyłączyć, jak znaczna część naszej populacji uważa, lecz ma właśnie na celu coś ukazać, zwrócić uwagę na dany problem. Nie zawsze łatwo można rozwiązać tę zagadkę, ale uważam, że warto podjąć trud.
Tak samo i w tym dziele nie sama fabuła (może i delikatnie wyświechtana) jest najważniejsza, a właśnie emocje. W ówczesnych czasach, jak to już stwierdził ElTorero, nie pozwalano sobie na ukazywanie własnych emocji. Mnie właśnie te skrywane emocje, które rozszarpują dusze postaci najbardziej szokują. Wydaje mi się, że właśnie teraz, gdy występuje tak duży kontrast realiów tamtych czasów z teraźniejszością, film ten powienien wywierać odpowiednio mocne wrażenie.
Nie należę do osób, które lubią mieć w filmie wszystko "podane na tacy", ale w "Wieku niewinności" nie doszukałam się emocji (za wyjątkiem postaci granej przez Daniela Day-Lewisa), "żaru". Gra Winony i Michelle była dość drewniana, a wiele wątków mogło zostać pominiętych. Zamiast urzekać, film był chwilami nużący... Historia piękna ale mogła być o wiele ciekawiej (i sprawniej) ukazana...
Dokładnie... Dobry film to taki, który potrafi w pełni skupić moją uwagę od początku do końca, tu tak niestety nie było... Przynudnawy i tyle.
Brawo, lepiej bym tego nie wyraziła. Film jest tak wspaniale oddający tamtą epokę, a poza tym jest idealnie zekranizowany wg powiesci o tym samym tytule, kto czytał ten wie... Wspaniale odegrane główne role i ta subtelności w okazywania uczuć, to właśnie cały czar i urok tego filmu. Dla mnie cudowny film, ale niekażdy umie się wczuć i docenić. Pozdrawiam
Masz rację: nuda.
Zauważyliście, że ten Archer prawie cały czas przebywał z kobietami? To jedyna rzecz nad jaką zaczęłam się zastanawiać podczas filmu, bo nic się właściwie nie działo interesującego, a rozkminianie uczuć bohaterów stało się męczące po pierwszych 30 min. Już wolę oglądać Forsyte'ów.
Tak czytam te komentarze i sie zastanawiam co mnie tak w tym filmie poruszyło.. To w ogóle nie mój typ, a emocji mam w sobie tyle, że nie zasne jeszcze z godzine pewnie.... Dochodze do wniosku, że te niedopowiedzenia, uśmiech, kurtuazja są poprostu nie do zniesienia! Cholera, walić to, żę kogoś ranisz, taki żeycie, ale trzymać to za kotarą, nigdy nie ujawniać prawdziwych myśli?!
...inne wytłumaczenie to, że nie paliłam dzisiaj a na filmie cały czas ktoś jara ;p
Do mnie tez nie trafił. Zgadzam się, że nuda i zamuła. Choć nigdy tego nie robię - wyłączyłam film w połowie, stwierdziłam, że szkoda mojego czasu.