Jack barton to nie tylko zawadiaka i awanturnik, twardziel jakiego oglądało się dwie dekady temu, ale też macho nie ulegający słabościom wobec kobiet. Niby zaleca się do zielonookiej blondynki, ale na koniec, jednak pozostaje 'wierny' swojej ciężarówce i swojemu dawnemu życiu - z leksza gburowatyi szorstki kierowca ciężarówki który, imponuje młodszym widzom - lekkim obyciem i indywidualnością.
Twardziel, który aby nie ucierpiał jego 'image' niezależności nie decyduje się na zwiazek z blondynką. Już nie pamiętam jak go oglądałem, zostały mi w pamięci tylko jakiś idee z tego filmu; oglądałem go jak byłem w podstawówce i przyznam, że próbowałem naśladować taką ideę twardziela, niezależnego zawadiaki w życiu osobistym i tak jak barton nie umawiałem się z laskami przez lata. Bo byłem, chciałem być twardzielem, indywidualistą luzakiem za kierownicą swojej ciężarówki, bohaterem z finką.