To jak moze to byc przeslodzone? To jest cos co sie zdarzylo, przeslodzone by moglo byc jakby nie bylo na faktach tylko wymyslone przez scenarzystow. Rozumiem ze takie sytuacje nie zdarzaja sie na codzien ale jednak maja miejsce.
Chodzi o realizację. Jak już parę rzeczy zgrzytanie, a oni jeszcze tak słodzą...
Ale nie rozumiesz ze tu nie jest nic slodzonego. Tak bylo w realnym zyciu. Jak mozna przeslodzic film ktory jest na faktach autentycznych? Tak bylo i tyle.
Dokładnie tak!
Prawdziwa historia więc nie może być "przesłodzona"...
Ja oglądając ten film nie wiedziałem, że jest on na podstawie prawdziwej historii i pod koniec mówię:"Fajny film,super.Tylko,że szkoda, że to fikcja.Coś takiego nie mogłoby wydarzyć się w prawdziwym życiu"...
Jak to nie ma? Szczytem przesłodzenia jest sekwencja, kiedy postać grana przez Bullock pyta swego męża, czy jest dobrym człowiekiem, a potem mówi Michaelowi, że powinien decydować samodzielnie o swojej przyszłości i sugeruje mu wybór Tennessee. Nagle widzowi podawana jest papka, że właściwie to przez przypadek przybrani rodzice podsunęli mu uczelnię, którą wspierali finansowo, zatrudnili nauczycielkę, która miała odpowiednie poglądy czy popchnęli go w kierunku futbolu amerykańskiego. Zakończenie w rodzaju - "nic się nie stało" jest fatalne. I jeszcze dumny kadr, iż syn otrzymał wszystko, co mu obiecano. Kolejna cukierkowa scena - kiedy córka mówi, iż Michael w domu w żaden sposób jej nie przeszkadza. Jeśli cała oryginalna historia była tak prosta, oczywista, wszyscy mieli szlachetne intencje i cieszyli się, że mogli pomóc biednemu murzynowi, to należało ją zmienić, aby pojawiła się jakaś bardziej złożona dramaturgia, a nie opowiadać dużym dzieciom bajkę, amerykański sen spełniający się dla każdego, nawet dla małomównego nastolatka bez dachu nad głową. Historia prawdziwa, ale w żaden sposób nie mająca przełożenia na życie, poglądy kogokolwiek z zewnątrz, być może niewarta przenoszenia na ekran.
Jednak są takie ``cuda`` na świecie. Tak po prostu było, spierać się nie będę, każdy ma swoje zdanie i gust i ma prawo do własnego zdania.
Jak dla mnie to nie chodzi o przeslodzenie, ale raczej perfekcjonizm/ czarno biale postacie i nic pomiedzy... ci bohaterowie byli niemal idealni aby wymusic na widzu wspolczucie i sympatie totalna... nieco smieszne jest jak sie dowiadujemy pod koniec ze ta kulminacyjna scena przesluchania przedstawiona jakby wazyla o ludzkim zyciu, wazyla jedynie czy wybierze jedna szkole czy druga, ale jednak dostanie sie do szkoly i ma przyszlosc. Michael jest pokazany jako ktos kto nigdy do nikogo zlego slowa nie powiedzial, pokora porownywalna z ta sw Franciszka z Asyzu, ale gdy widzimy na koncu jak prawdziwy Michael sie zachowujemy, pewne jest ze nie jest idealny - no i chyba dzieki temu ze ktos nie jest jest nam blizej. Poki co taki idealizm jest sztuczny wiec sympatia ginie w niepamiec wraz odchodzacym dniem. Ojciec tez idealny, choc trzecioplanowy bohater to we wszystkim wspiera, nigdy sie nie sprzecza, kocha wszystkich... matka - kocha wszystkich ale zaangazowana, proaktywna, odpowiedzilana kobieta ktora jest wzorem pilnowania wlasnych granic, rodzienstwo - tak samo, nie tyle ze brak klotni to nawet totalnie oddanie ocierajace sie o zapominanie o sobie samym... a wszyscy inni juz mniej idealni... swiatla reflektorow skierowane sa wylacznie w strone idealnych bohaterow gdzie bledem jest gdzie matka tylko raz okazala sie egocentryczka w calym zyciu (zycie jest takie ze kazdy ma egocentryzm w jakims stopniu, tak to juz jest i przychodzi nam cale zycie nad nim pracowac). Film sprawnie pominal watki ktore mogly pokazac zlozonosc relacji np MIchael i jego prawdziwej matki, SJ bez prawdziwych rodzicow i jego kolegow, ich zwykle bledy ludzki i pomylki... Wyobrazcie sobie film Kieslowskiego tak pokazany czarno bialo - nikt by o Kieslowskim nie uslyszal, a filmy bylyby nudne i flaki, w sumie moglyby sie zamknac w 5 minut. Taki to film, przyjemnie sie oglada, zupelnie jak fajna kreskowke z rodzina
To chyba Ty nic nie rozumiesz... Nie bez powodu mowimy o filmie OPARTYM, czy tez BAZUJACYM, na faktach (bynajmniej nie "autentyczncych", jako ze innych po prostu z definicji nie ma). Miedzy faktami, a filmem czy ksiazka na nich opartymi jest przepasc gleboka i szeroka jak Wielki Kanion Colorado. Historia Big Mike'a jest tak lukrowana, ze az mdli i nikt przy zdrowych zmyslach nie uwierzy, ze przedstawione wydarzenia mialy miejsce jota w jote. Owszem, historia prawdziwa i piekna, ale to jest film i sila rzeczy mocno odbiega od rzeczywistosci. Malo tego, jest to przeslodzony American Dream, w najczystszej Hollywoodzkiej formie, wiec tym bardziej daleko mu do prawdziwego zycia. Nie twierdze, ze to zle, bo ogladalo sie calkiem przyjemnie - jest swietnie zagrany przez Sandre Bullock i Quintona Aarona, dobrze zrealizowany - ale w pelni rozumiem osoby, ktore sa wrazliwe na "amerykanski lukier" w kinie. Sam sie do tej grupy zaliczam.
nie ma faktów autentycznych, mogą być autentyczne wydarzenia albo historia na faktach ;) pleonazm
film fajnie się oglądało, chłopak miał mimo wszystko szczęście
Bardzo prosto może być przesłodzone. Jak jest słaby reżyser i scenograf, to się odbija na jakości filmu, nieważne czy historia sama w sobie jest piękna, czy nie. Chodzi o to jak się ją przedstawia. W tym wypadku było o wiele za dużo przesłodzonych dialogów i dennych scen z Bullock w roli głównej.
no na faktach sie opiera, ale przeciez to niejest zapis autentycznych zdarzen, wszystkiego tez w filmie nie pokaza bo maja tylko 2 godz. dialogi przeciez sa wymyslone, to nie jest nawet rekonstrukcja zdarzen film tylko opiera sie na faktach
To, że film jest na faktach nie znaczy, że nie może być przesłodzony. Polecam zapoznać się trochę z historią Michaela, albo przynajmniej przeczytać jego wypowiedzi na temat filmu. Skoro osoba, na której życiu ten film jest oparty mówi, że wyrządził on więcej szkód niż pożytku to coś jest na rzeczy.
zgadzam się, cukier sypał się ze wszystkich stron i niedobrze od tego się zaczęło robić w pewnym momencie. Oscar dla Sandry za tą rolę niezrozumiały, ta nagroda należała się jej małemu filmowemu synkowi - zajebisty piegusek, a scena w aucie boska !!!!
zgadzam sie nieco przesmrodzony, tzn przeslodzony xd na poczatku ok sie ogladalo ale jak zaczelo sie z tym futbolem to stracilem zapal do tego filmu nie interesuje sie tym sportem ale widze ze sobie jaja z widza robia, swietny film o footbolu to "vince niepokonany 2006" - film chwyta sa serce lepiej wedlug mnie od tego dziela to ocenie na powiedzmy 7/10
Przesłodzony i nudny , takie same miałem wrażania i ciężko się to ogląda. Film jedynie broni się tym ,że oparty na faktach.
na faktach... szkoda iż się ogląda a za chwilę nie pamięta się o czym był film :))