cześć Artystyczne Istoty,
kolejny element do układanki codziennych filmów.
mamusia dziś wybierała, wiec przed jakże wielkimi oczkami (nie, to nie przypadek) mamy nową, netflixową produkcję. Nie żartuje z tymi wielkimi oczami, sama szeroko otwierałam je ze zdziwienia: dużo słyszałam o filmie, a jeszcze więcej o Szanownym Panu Reżyserze.
bodajże jest to moj pierwszy film Pana Burtona. będąc szczerą, jestem rozczarowana. wszystko przyjemnie i milutko, ale nie jest to górnolotny film. oczywiście, baudelaire (chyba) pisał, ze biografie są niezwykle trudne, bo najważniejsze osoby nie mają tak ciekawego życia, aby o nim traktować. filozof podał przykład monotonicznego losu tak ważnego dla Nas Słońca.
nie będę wchodzić w szczegóły
wracając. nic mi się tutaj nie podobało. taka tania, hollywoodzka sztuczka. odbiorcy jest przykro, bo bohaterka zostaje niemoralnie potraktowana, następnie wszystko się klaruje. alleluja alleluja
płakać się chce, nie lubię takich historii
zdecydowanie bardziej odnajduję się w brutalnym, wczorajszym (patrz 5 lutego) filmie
buziaczki!!!