Kiedy nasz bohater powiedział to do pielęgniarki... to było coś jak uderzenie młotkiem.
Jego córka odprowadzała jego kochanka i zepchnęła go z mostu (w końcu ledwo się poruszał przez głodówkę). Ale bohater siedział cicho w swoim cierpieniu umęczając siebie swoją chorobą bo w jego mniemaniu na nią zasłużył. Żona umęczała się swoją chorobą bo w jej mniemaniu na nią zasłużyła. A córka szukała tylko sposobu aby krzywdzić innych bo została "porzucona" przez tatusia i w jej mniemaniu wszyscy zasługują na karę. Scena w której piłuje stół nożem daje piękny obraz jaki "Joker" narodził się w jej głowie. Jestem pełen podziwu że po 9latach znalazł siłę żeby się z nią spotkać i zasiać w niej coś dobrego. W sumie się jemu udało
W którym to było momencie? Jakoś przeoczyłam to zdanie, myślałam ze była mała i bohater dziwił się ze w ogóle pamietała jego partnera