tuż po premierowym seansie w kinie polskim oceniając na jedyne 5 wstawiłam komentarz: Jeśli Gala Oskarów nagradza za poświęcenie katowania swojego ciała do wagi 180 kg jedynie dla snobistycznej sławy, to już wiadomo jaki ma poziom. Zarówno film, jak i znawcy tegoś światowego widowiska.
Film odtwórczy, stare taśmy tych samych banalnych wzorców: tatuś odchodzi, córeczka wściekła. I wielka przemiana... "bo coś musi mi w życiu wyjść" - słabe to, oj słabe... a końcowe odkrycie, że nie ma większej wartości od prawdy? Toć ją wnoszę.
I wszystko na temat. Film po prostu się ogląda. Nie wciąga, nie wywołuje jakichkolwiek głębszych emocji. Sztampowe, oklepane. Do obejrzenia, nic więcej. Ale od pewnego czasu mam wrażenie, że wszystkie te rzekomo wspaniałe filmy z rolami życia stoją na tym samym poziomie. Przeciętnych filmideł.
Mam nadzieję, że godny polecenia i robisz to z czystym sumieniem :P jutro wybieram się na seans ;)