Niewiarygodne, że tak słaby film mógł odnieść taki sukces. Niech polscy producenci zaczną współpracować z agencją, która wypromowała to coś.
Film kompletnie niespójny, wszystkie postaci jakby urwały się z osobnych filmów i postanowiły się spotkać w jednym miejscu i wygłaszać swoje prawdy. Nie sposób połączyć różnych wątków, nie sposób utożsamić się z żadną z postaci. Skutkiem tego jest to, że film po dwudziestu minutach zaczyna nużyć, a potem drażnić. Wybitnie kiczowate zakończenie wbija ostatni gwóźdź do trumny.
Największe kuriozum to Oscar za pierwszoplanową rolę, ale to też dzięki talentowi speców od promocji i tysięcy trolli na forach, którzy wmawiali, że Fraser zasługuje jak nikt inny na Oscara.