Takoż zdjęcia, montaż, scenografia, charakteryzacja i - piszę to całkowicie serio - efekty specjalne! Pod względem technicznym, "Wij" w dalszym ciągu robi ogromne wrażenie. Sekwencje rozgrywające się w cerkwi to prawdziwy majstersztyk, miejscami przeciera się aż oczy z wrażenia. Pokażcie mi tera film współczesny, zrealizowany komputerowo, który działałby na wyobraźnię w takim stopniu, co ta radziecka produkcja! Inna sprawa, że fabuła może dziś już nieco śmieszyć, a dziwne "skoki czasowe" (noce są tu wyjątkowo...., hmm, krótkie) kłują w oczy. To wszystko jednak blednie w obliczu masywnej atmosfery, jaką traktuje nas film duetu Kropachyov - Yerschov. Futrzane czapy z głów!
Zgadzam się w zupełności, jeśli chodzi o mocne strony filmu, zaś co do Twoich obiekcji... Fabuła jest bardzo wierną (wręcz 1:1 jeśli chodzi o dialogi) ekranizacją opowiadania Gogola (ten z kolei powołuje się na ukraińskie podanie), więc myślę, że adresat pretensji rozmył się w mrokach dziejów. Identyczne wyjaśnienie, co do długości nocy: właściwe wydarzenia zostały uchwycone, tak jak być powinno, zaś pozostałą część nocy Choma po prostu albo się modlił, albo przysypiał. Czy takie atrakcje warte są uwiecznienia na taśmie?