Można odnieść wrażenie, że obraz jest autentyczny. Przekonująco i sugestywnie zrobiony, jeśli chodzi o charakteryzację i wizję ponurej i tajemniczej ruskiej wsi. Do końca filmu nikt nie weźmie na poważnie, panicznego strachu Chomy, przed modłami w kościele, aż do końca gdy musi stawić czoła przywołanym przez wiedźmę chordom wampirów, wilkołaków i tytułowego stwora "Wija"
Ekranizacja sztuki Gogola, choć dużo starsza (34lata) od "Więdźmina" (2001), to bije polską produkcję pod każdym względem. Warto wspomnieć, że olbrzymie koszty "Wiedźmina" nie wniosły nawet 10% klimatu z książek Sapkowskiego.
Bo Wiedźmin nie jest mroczny i straszny, a książka miała te klimaty, to się czuło. Wij pokazuje że tanim kosztem można ludziom napędzić stracha ;p