Sięgając po "Wilki" nie oczekujcie klimatycznego horroru. To raczej alternatywa dla wszystkich młodzieżowych i praktycznie bezkrwawych historyjek o wampirach i innych istotach, na które Hollywood jakiś czas temu połknęło bakcyla. Alternatywa adresowana raczej do nastolatków płci męskiej o czym świadczyć może ograniczenie wątków romantycznych niemal do minimum na rzecz większej ilości akcji, zgonów i krwi.

Podobnie jak w "Zmierzchu" fabuła "Wilków" jest dość pretekstowa, bohaterowie raczej jednowymiarowi, a relacje między nimi niezbyt przekonujące. Gdy dochodzi do starcia bohaterowie przybierają groteskowe pozy i w zabawny sposób stroszą groźne miny. W odróżnieniu jednak od "Zmierzchu" po chwili przechodzą do okładania się, podcinania gardeł i tym podobnych czułości.

Jeżeli przybywacie tu zwabieni widniejącą na plakacie adnotacją "film scenarzysty "X-men" i "Watchmen"", to niechybnie czeka was rozczarowanie - "Wilki" to nie ta półka. Nie oczekujcie kompleksowej, wielowątkowej historii testującej wasze moralne standardy. "Wilki" to proste kino klasy B nie udające niczego więcej.

Certyfikaty wiekowe przyznawane przez zatroskanych rodziców tego nie oddadzą. Chociaż "Wilki" otrzymały R-kę za krew i bluzgi, to nie jest to mroczny horror dla wyjadaczy gatunku, tylko jego młodzieżowy substytut. O tyle dobry, że niezbyt ugrzeczniony, zawierający sporo scen akcji i ograniczający część wprowadzającą do minimum.
2-/5