Pare spoilerów, ale ten komentarz raczej nie zepsuje przyjemnością z oglądania.
Widziałem go już dwa lata temu w TV i wystawiłem mu ocenę 9. Ocena zostaje, ale zobaczenie między innymi Jeanne Moreau na wielkim ekranie było prawdziwą przyjemnością, której nie mogłem sobie odmówić. W sposób idealny zagrała damę, która świadoma zbrodni najpierw czeka na ukochanego, następnie jest zdruzgotana i w niedowierzaniu włóczy się po mieście szukając go, mimo że wie... (a raczej jej się wydaje, ze wie) iż go nie znajdzie... by następnie po skojarzeniu faktów w sposób zdeterminowany, ale i rozpaczliwy (jednak z klasą) próbować mu pomóc.
W sposób wyśmienity zagrała każde z tych uczuć odwzorowując na swojej twarzy, czy nawet w sposobie chodzenia i patrzenia na siebie każdy ten wyżej wymieniony stan. Jedna z jej najlepszy ról.
Film dopełniają piękne zdjęcia, oraz nieodłączny jazz.
Sama historia kryminalna jest przewrotna i zaskakująca, szczególnie że dzieje się we dwóch wątkach przez przypadek związanych ze sobą.
Kino artystyczne wysokiej próby, ale i na tyle emocjonujące by mogły się spocić dłonie i by można było zostać zupełnie wciągniętym w film.
Klasa
BTW cieszę się, że Malle wstawił do drugoplanowej roli Venturę, którego bardzo bardzo lubię u Melville'a :).