Chyba zbyt blisko trzymał się oryginału z lat 50-tych. Sam pomysł ciekawy, choć historia zbyt szablonowa, nie wychodząca poza sztywne ramy gatunku. Ani się przestraszyć ,ani zachwycić. Nawet mistrz Carpenter nic nie mógł poradzić, oczywiście nie licząc samej realizacji, która, jak zwykle u niego stoi na najwyzszym poziomie. Obejrzeć można, ale bez zachwytów.
Oba filmy są adaptacjami, nie ma tu mowy o remake'u. I oba odbiegają znacznie od książkowego pierwowzoru, nie ma więc co ich porównywać. Nie ulega za to wątpliwości, że po tem Carpenter nie nakręcił już nic dobrego, chyba że uznać jego dalsze "dzieła" za tzw. guilty pleasures.
Pozwolę się nie zgodzić-wersja z roku 1960 była pierwsza, więc siłą rzeczy film Carpentera jest Remake'iem tej wersji (niekoniecznie dosłownym)To, że to adaptacje nie ma nic do rzeczy . Było mnóstwo filmów i i ich remake'ow będących adaptacjami. Czy scenariusz jest oryginalny, czy adaptowany, to kwestia li tylko scenariusza, nie samego filmu. Co do późniejszych dzieł mistrza Carpentera, to generalnie zgoda-dla mnie takim guilty pleasure są z pewnością "Duchy Marsa",choć już tacy "Łowcy Wampirów" są już całkiem niezłym (pastiszowym) filmem, choć oczywiście do dawnych dzieł Johna im daleko.
Niestety, kiedy mamy do czynienia z adaptacją, nie ma mowy o remake'u. Bardziej pasuje tu określenie re-adaptacja.