Pilota serialu nie ogląda się jak normalnego filmu, tylko jak nieco dłuższy trailer serialu (tylko 90 minut!). Ta produkcja ma zainteresowanie rozbudzić, a nie nasycić.
Moja znajomość komiksów "Witchblade" ogranicza się do wielkiego crossoveru Darkness, Witchblade, Predatora i Obcego "Overkill" (dosyć średniego zresztą). W komiksie tym fajne było to, że Pezzini używając rękawicy rozbierała się do bielizny, mniej fajne natomiast było rozpasanie rękawicy - tworzyła znikąd wiele ostrzy i Pezzinni była właściwie nietykalna. Jak to ma się do ogólnego wizerunku "Witchblade" nie wiem, ale zakładam że jest mu raczej bliskie.
Witchblade filmowa, bardziej niż biomechaniczny twór Gigera, przypomina element średniowiecznej zbroi przyozdobiony szlachetnym kamieniem w kształcie oka. W filmie najczęściej ukazywanym jej walorem jest długi miecz wyłaniający się z niej na odpowiednim przegubie. W urywkach możemy też zobaczyć pełną zbroję wyglądającą jak nieco mroczniejsza średniowieczna zbroja. Często słyszymy o niezwykłej mocy witchblade, ale tak naprawdę nie jest nam dane tę potęgę ujrzeć (przynajmniej nie w pilocie). Chociaż wiemy, że w pilocie i tak nie zobaczymy wszystkich jej możliwości, widza może najść refleksja "o co właściwie tyle szumu?". Tajemniczość tego artefaktu przyciąga, ale pilot jej nie zaspokaja (to w końcu ma być rola serialu - 2 sezony).
Aktorsko film nie wypada najlepiej, co nie znaczy jednak że aktorzy źle się prezentują. Może i grają w nieco zblazowany sposób, ale żadnych poważnych błędów castingowych nie widać. Sara jest zdecydowana, nieco przytłoczona dotychczasowymi wydarzeniami. Ian jest tajemniczym profesjonalistą, którego celu będziemy długo dochodzić. Podobnie wypada również Irons jako osoba władcza i ogarnięta pewną obsesją na punkcie bransolety. Partnerzy Sary to także dobre, męskie postacie które w rolach glin wypadają przekonująco. Nikt się nie wyróżnia, nikt szczególnie nie razi.
Dynamizm serialu podkreślają głównie dwa elementy - zmontowanie dwóch wersji sceny w jedną oraz spowolnienia akcji (przypominające niekiedy bullet-time). Dzięki nim faktycznie pilot jest dynamiczniejszy, także dobrze się spisują, z drugiej jednak strony same sceny akcji nie należą do wyjątkowych, a częste używanie wspomnianych sztuczek może widzów znieczulić na ten pozorny dynamizm.
Film "Witchblade" swoje zadanie spełnia - pokazuje nam czego możemy się spodziewać po serialu, obiecuje ukazanie w nim niezwykłych wydarzeń i zaszczepia zainteresowanie mitologią witchblade, która zapewne później znajdzie swoje rozwiązanie. Jeżeli jednak traktować tego pilota jako zwykłe urban fantasy, to - niestety - brak mu zakończenia. W pozostałych aspektach wygląda raczej na przeciętną produkcję, przez co nie przyciąga do siebie. Pozycja dla fanów witchblade i urban fantasy z heroiną w głównej roli.
2/5