I o tych wadach chciałbym napisać parę słów, bo o zaletach chyba napisano już wystarczająco dużo.
Film ma problemy z udźwiękowieniem. Niestety, ale było parę scen, gdzie danej wypowiedzi, dodatkowo zniekształcanej przez gwarę w ogóle nie udało mi się zrozumieć.
Uważam, że proporcje są zaburzone, wprowadzenie do świata filmu jest konieczne, ale jak długo trwało to wesele? Jakieś pół godziny wiejskiego zaśpiewu było dla mnie wykańczające, mimo, że zdarza mi się słuchać muzyki ludowej. Później myślałem, że reżyserowi zabrakło odwagi i cała działalność UPA skończy się na księdzu w stawie, ścięciu głowy i kilku innych drobnych incydentach, ale na koniec możemy obserwować tylko rzeź, zrezygnowano z wszystkiego innego na rzecz niemego wręcz mordowania i palenia. Film kończy się gdzieś jeszcze przed jesienią '43 roku, w połowie tytułowego tematu, moim zdaniem powinien trwać do '44-'46 roku, nie poruszono też bardzo ważnych tematów jak organizacja polskiej samoobrony, oraz walk AK i radzieckich partyzantów z UPA.
Film jest chaotyczny. Obstawiam, że dla przeciętnego obcokrajowca, który nie przygotuje się do filmu, wiele rzeczy będzie niezrozumiałych. O tym, że film zaczyna się jeszcze w II RP dowiedziałem się dopiero po paru minutach, gdy rozpoznałem mundur policjanta. Wesele się urywa, w sekundę przenosimy się do ostatnich dni kampanii wrześniowej itd. Mam wrażenie, że to dziecko głównej bohaterki pojawiło się w filmie, aby widz mógł określać upływ czasu i się nie pogubić. Niektórym scenom brakuje odpowiedniego zaakcentowania, dopiero, z tego forum wyczytałem kiedy zginęli rodzice bohaterki i uświadomiłem sobie, że wójta który mówił, aby się nie bać, widzimy później w rzezi. Kim dokładnie jest Antek, jak znalazł się w tej szopie i co mu zrobiono, nie wiem aż do teraz.
Pan Smarzowski chyba nie miał pomysłu jak taką historię można sfabularyzować więc rdzeniem filmu jest taka oklepana, telenowelowa miłostka. Dziewczyna kocha jednego, ale ojciec zmusza ją do wyjścia za drugiego, którego zdradza z pierwszym, potem ginie pierwszy, potem drugi, potem poznaje trzeciego, ale świat dookoła nich się wali itd.
Plus taka drobnostka na koniec. Zabawy z ogniem są częścią kultury, ale nie znalazłem nigdzie informacji, by rzucanie płonącą kłodą było możliwe. Kilkusekundowy kontakt z kłodą związany ze złapaniem i odrzuceniem takiego ciężaru powodowałby poważne oparzenia, a nie jest to scena pozbawiona znaczenia, gdyż podczas rzezi można zobaczyć jej odbicie.