w sumie bez sensu porównanie, ale jak kiedyś poruszyła mnie powieść Kosińskiego o Kresach, tak teraz podobnie poczułem się po obejrzeniu Wołynia...
Tylko trochę inaczej. Nie lubię polskich filmów, niestety są durne i trywialne w większości. Ten jest wyjątkowy i nie do końca wiem co o nim powiedzieć, bo nie jest to proste ...
To nie jest wyjątkowy film. Oczywiście taki może Ci się wydawać. Jednak czy naprawdę warto nazywać go wyjątkowym? Wyjątkowy jest "Idź i patrz" Klimowa? Dlaczego? Ponieważ wcześniej nie było filmu wojennego zrealizowanego w takiej formie.
Problemem "Wołynia" nie jest treść, tylko forma. Smarzowski kręci swój film w taki sposób jak gdyby wizualizował pierwsze, lepsze wyobrażenia każdego z nas na temat tamtych, strasznych wydarzeń. W jaki sposób stworzyć scenerię, która kontrastowała by z późniejszym piekłem? Naturalnie, niech to będzie wesele. Bo przecież nie można stworzyć nic bardziej oryginalnego. Dalej. niech płonie stodoła pośród mroków nocy, nich główna bohaterka niczym sienkiewiczowski Podbipięta chowa się pośród wysokich traw przed strasznym wrogiem. Niech wreszcie niewinna dziewczyna, umorusana, płacząc krąży pośród trupów.
Ten film jest jak "zgrane do cna pocztówki z wakacji". Nie daje nic od siebie, nie tworzy żadnej, nowej jakości, a jedynie odtwarza i przysposabia do swojej treści. W stosunku do takiego "Domu złego" czy nawet "Drogówki" jest to zwyczajny regres.