... ale reżyserem tego filmu jest Wojciech Smarzowski: reżyser, który bez owijania w bawełnę wydłubuje na wierzch najgorsze wady naszego narodu. Tematy pod tym nadchodzącym filmem są taką soczystą pożywką dla osób nienawidzących Ukrainę, że nawet przez chwilę nie myślą, kto ten film tworzy. Nie zdziwiłbym się, gdyby Smarzowski pokazał w tym filmie także co nieco "polskiej pychy wobec Ukraińców, zachęcającej do krwawego odwetu". Zapewne mnóstwo osób to czytających już się przygotowuje do zbluzgania mnie z błotem, że niby pluję na własny naród... blabla. Proponuję oszczędzić sił na Smarzowskiego.
Ja bardzo niepokoiłbym się gdyby za ten film zabrał się np Wajda, wówczas na pewno dostalibyśmy poprawną politycznie wydmuszkę. Smarzowski kręci gorzkie filmy, ale nie można mu odmówić pewnej uczciwości artystycznej. Na pewno nie będzie to film jednowymiarowy: dobrzy Polacy/źli Ukraińcy, bo nie może być, bo prawda jest inna, bardziej skomplikowana, niektórzy z Polaków (jak mój wówczas nastoletni dziadek, który stracił wszystko i wszystkich) przeżyli tylko dlatego, że pomogli im Ukraińcy, którzy nie popierali bandyckiego nacjonalizmu banderowców. Jeśli nawet pokaże "pychę Polaków" (a w naszym narodzie jej nie brakuje), raczej nie uczyni z tego wytłumaczenia i usprawiedliwienia bestialstwa UPA. Jak sam twierdzi w wywiadach nie kręci tego filmu aby zbliżyć dwa narody, tylko dla żyjących jeszcze świadków tego ludobójstwa i dla tych, którzy żyją w niewiedzy o tamtych tragicznych wydarzeniach.
"Scenariusz, który napisałem odnosi się do opowiadań "Nienawiść" Stanisława Srokowskiego, natomiast jest tam bardzo dużo elementów z relacji ludzi, którzy przeżyli rzeź. Czy to jest polityczne? Mam to w du**e. Czy to jest dobry moment na taki film? Odpowiadam - idealny! Po pierwsze, robię ten film uczciwie. Po drugie, robię ten film w momencie, kiedy jeszcze nieliczni świadkowie tych wydarzeń je pamiętają. Po trzecie, za parę lat będę zbyt stary, żeby robić takie ciężkie kino.
Jedno z najtrudniejszych dla mnie zadań, podczas realizacji filmu o ludobójstwie na Kresach, to sprawa jak przeprowadzić dzieci przez tę historię, aktorów, mających po 5-6 lat. Wierzę, że mi się to uda i zrobię uczciwy film. Znam wiele relacji osób, które były wtedy dziećmi, a to rzeczy których się nie da wymazać z pamięci.
W tym temacie nie ma jednej prawdy. Tych prawd jest tyle, ile punktów widzenia. Przy zachowaniu pewnej otwartości, mamy szansę zobaczyć most, zamiast muru. To jednak nie było inspiracją. Gdyby tak było, to faktycznie robiłbym kino polityczne i pragnął połączyć dwa narody, a nie o to mi chodzi. Pokazanie prawdy to też jest drugorzędna rzecz. Ja jestem w stanie zrozumieć, że jeden naród likwiduje drugi, lecz nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego robi to z takim okrucieństwem. To szerokie zjawisko. Dlaczego w ludziach jest tyle okrucieństwa? Robię kino, dające widzom pole do użycia mózgu i serca. Jeśli po filmie o Wołyniu ktoś zacznie szukać więcej informacji na ten temat w Internecie, a ktoś wróci do domu i przytuli swoje dziecko, to znaczy, że warto było."
http://kino.dlastudenta.pl/artykul/Panie_Smarzowski_czy_naprawde_jestesmy_tacy_b rzydcy,113554.html
Kino Smarzowskiego to dla mnie dość późne odkrycie. Zaczęło się od obejrzenia w kinie jego "Róży" a później obejrzałem sobie pozostałe dzieła z jego dorobku. Jak na razie reżyser trzyma poziom pod względem uczciwości, bezkompromisowości i idealnego (jak dla mnie) wyważenia w pokazywaniu jego niepięknych bohaterów, co jest dość rzadkie w tej branży nawet, powiedziałbym, w kontekście światowym. To pierwszy polski reżyser pokazujący nasze polskie wady bez ogródek. Nikt wcześniej nie traktował polskiego widza tak poważnie i za to go chyba najbardziej lubimy.
Czekam więc z niecierpliwością na jego film o Wołyniu. Czekam z niecierpliwością ale też i z niepokojem. Premierę zapowiedziano na 2016 a tymczasem jeszcze w tym roku czekają nas najprawdopodobniej silne zawirowania polityczne. Niewykluczone, że po wyborach, znajdziemy się w innym państwie i to takim w którym to czego się spodziewam i po tym filmie Smarzowskiego, będzie niemile widziane. Kto wie czy nie będzie to pierwszy półkownik IV (a może już V) RP. Liczę jednak na to, że politycy opcji szykującej się teraz do zmiany władzy po wyborach nie znają się na filmie i nie chodzą na Smarzowskiego.