Nie mogę zrozumieć sceny z Sołtysem, gdy Zosia ucieka.
Scena wygląda tak, że chce ją zabić i nie obroni się nawet wcześniejszymi scenami, gdzie zapewnia, że ręki nie podniosą.
Następnie widzimy, że budzi się wśród trupów. Gdyby była bez dziecka, to wytłumaczeniem byłoby, że dostała obuchem w głowę, ale jednak przeżyła. Jednak wątpię, by taką "łagodną" jak na nich śmierć jej zaplanowali.
Jakieś teorie?
Ale później rozmawia, spotyka się z siostrą. Nie jest możliwe, by umarła. Jest świadkiem dalszych tragedii.
Zgadza się niemniej jednak .... musze zobaczyć drugi raz zeby potwierdzic ale
a) chyba nie zamieniaja z siostrą słowa Zosia jakby obserwuje
b) powtarza sie pewien cykl najpierw dostaje buty od Ukrainców takie jak jej siostra na weselu potem siostrze zamiast warkocza ucinają głowę Nie bede tej teori bronił jak niepodległosci bo ma luki ;) ale moim zdaniem od momentu masakry we wsi Zosia jest juz z widzem tylko obserwatorem .
Też mnie nurtuje sprawa z sołtysem. Miałem nie iść drugi raz, ale chyba jednak pójdę, żeby prześledzić ten wątek jeszcze raz.
Czytałem, bodajże w komentarzach na filmwebie, że wersja kinowa została skrócona o 40 w stosunku do reżyserskiej. Ja wstrzymuję się do wydania reżyserskiej na DVD, bo kino chyba nic nie wyjaśni. Jak dla mnie to główna bohaterka dostała obuchem i straciła przytomność - tak to sobie tłumaczę w tej chwili.
Podobno to bujda. Jakiś podrzędny dziennikarzyna TVNu puścił taką famę, a nawet nie był zaproszony na pokazy przedpremierowe. Ktoś tu wrzucał linka do wywiadu z producentem filmu gdzie było to wyjaśnione.
http://www.polskatimes.pl/kultura/film/a/pietrykowski-wolyn-to-film-o-naturze-zl a-i-o-tym-do-czego-moze-doprowadzic-nacjonalizm,10660481/
Szczerze mówiąc... szkoda ;) Chciałbym zobaczyć jak skończyły się niektóre wątki.
ja własnie nie wiem, czy jeszcze raz sie wybrac do kina zeby na czysto ogarnac wszystkie watki i bohaterow, czy czekac na wydanie DVD (wlasnie, ma ktos info kiedy bedzie premiera?)
ps. mam pytanie, moglby ktos powiedziec co sie dzialo w filmie w momencie od ktorego banderowcy zmusili goscia zeby odcial glowe innemu kolesiowi na palu (scenka przy ognisku, potem wbili mu noz) do momentu kiedy bandery rozerwali konmi tego emisariusza? bylem zmuszony wyjsc na pare chwil z sali, a jestem ciekaw czy cos istotnego mnie ominelo
Tak, ale co z dzieckiem? Tzn. dostała w głowę, a dziecka nie zabili? Ocknęła się, i tak o znalazła dziecko i uciekała dalej?
byłem drugi raz w kinie i chce wam powiedzieć, że scena jest zrobiona tak że nie można mieć wątpliwości co do zamiarów sołtysa i jego dwóch kumpli(nie jest tam sam). zreszta nawet gdyby jakimś cudem ją oszczędzili to przecież wszędzie wokół rozgrywają się mordy i zabił by ją ktoś inny. jedyne logiczne wytułmaczenie jak się nasuwa to, że ja przytrzymali całą noc by sobie popatrzyła... jest to raczej po prostu zły montaż lub cenzura(?).
zresztą, Jezu.... ta scena i sekwencja poprzedzająca ją jest okropna - czysta psychodela, piekło. wżyciu nie widziałem czegoś tak mocnego. miałem po tym koszmary, sam ten obraz tez mi się przyśnił - bardzo odradzam oglądanie filmu drugi raz w krótkim odstępie czasu, psychika tez ma swoje limity.
co nie zmienia faktu, że to cięcie to lipa. podobnie jak z tym akowcem w kościele, czy poszatkowane zakaczenie. nie fajnie bo przecież są to ważne sceny, a niektóre mniej ważne wątki są nadmiernie rozciągnięte.
To co było w filmie to bardzo łagodna wersja tego co tam się działo.
Wystarczy poczytać jakie mieli sposoby na torturowanie i mordowanie.
Tu nie ma nic przypadkowego w montażu. Mamy do czynienia z bardzo doświadczonym reżyserem.
Scena z AKowcem w kościele- są relacje świadków rzezi w kościołach, którzy ocaleli przez chowanie się w wieżach, chórach, pod powałą budynku, potwierdzają podpalenia i "wędzenie" ofiar, część z nich, tak jak na filmie broniła się rzucając cegły. Być może tak jak w przypadku Zosi mamy 2opcje: albo Antoni cudem ocalał jak niektóre ofiary, albo umarł i jest później pokazany jako duch
Ja uważam, że Zosia została zabita pod stodołą, tam gdzie ją potem widzimy. Od tego momentu fabuła przestaje być logiczna i linearna w scenach z udziałem Zosi:
-pasierbowie oddzielają się od Zosi - ich los jest wprost pokazany
-natomiast Zosię widzimy w bagnie - A gdy sołtys i dwaj Ukraińcy ją widzą są przerażeni,
-w kolejnej scenie Zosia "budzi" się na podwórzu oparta o chatę, pośród trupów,
-od tego momentu nie rozmawia już z nikim (wyjątkiem scena gdy mówi po ukraińsku Ojcze Nasz) , widzą ją tylko niektórzy (bliscy, mordercy) a ci którzy ją znali patrzą z przerażeniem (matka Petra, siostra, sołtys),
-jej dziecko odzywa się tylko raz, po ukraińsku, pomimo, że wcześniej rozmawiała z nim po polsku. Pamiętajmy, że jest bardzo małe- 2 latka?,
-żołnierze niemieccy też zdają się jej nie widzieć, a ich dowódca nie wiadomo skąd wie, gdzie ona chce iść i nagle pokazuje jej drogę,
-Antoniego widzieliśmy wcześniej podczas pożaru kościoła, a potem pojawia się na zgliszczach,
- no i końcowe sceny gdzie pojawią się jej obaj ukochani i razem opuszczają Wołyń, przez most, w drodze do lepszego świata.
Odnoszę wrażenie, że Zosia umiera podczas napadu na jej wieś, jej zwłoki były pod chatą, a potem jej zjawa/duch żegnały się po kolei z najbliższymi, a potem opuściła tę ziemię ze swoimi ukochanymi.
Kolejna poszlaka: Zosia ma stale twarz zakrwawioną, bez widocznego powodu. Głowę zakrywa chustką, może dostała cios w potylicę?
zgadzam się całkowicie, chciałabym sobie przypomnieć dokładnie scenę ataku na Zosię.
Dodatkowo - budzi się pod stodołą, obok trupy, brak jej dziecka - mordercy nie oszczędziliby go, a samo nie miałoby instynktu samozachowawczego. Niemieccy żołnierze mimo sceny ze wskazaniem kierunku zdają się jej nie zauważać - pomyślam że może oni też są duchami. Tak po prostu.
W scenie na bagnie sołtys ją dostrzega, jest ewidentnie przerażony i cofa się. Tak samo zresztą jak i pasierb, gdy mają go palić. Patrzy na nią i ona go przeraża, nie woła do niej o pomoc. Ta jej "teściowa" zresztą też jest wyraźnie wystraszona jej obecnością.
Bardziej zaskoczona teściowa. A sołtys wyraźnie mówi "laszka" z tonacją taką, że zaraz ją zabije.
Na bagnie? Wtedy cofnął się. Potem była scena tuż przed dołączeniem jej do kolumny niemieckiej, ale też nic jej się nie stało.
Zwróćcie jeszcze uwagę, jak Zosia wstaje "ze snu" po pogromie. Ona nie podpiera się i nie podnosi się, tylko jakby się uniosła do pionu.
Nie rozumiem jednak w tym kontekście końcowej sceny, gdy ona leży i wokół jej twarzy krążą muchy. Tak jakby dopiero w tym momencie była definitywnie martwa - ale muchy kłębią się nad rozkładającym się cialem, czyli nie żyła od dłuższego czasu.
Sołtys i dwaj Ukraińcy na bagnie nie są przerażenie, lecz - ja ktoś podał w komentarzu wyżej - kierują się w jej stronę z wyraźną żądzą mordu. Twoja interpretacja, chociaż ciekawa, opiera się na punkcie w fabule, który źle zapamiętałeś.
Dlaczego nie ma sceny, który by wyjaśniała, jak udało jej się uratować? Powodów może być kilka, od najbardziej prozaicznego - błąd w montażu, może te sceny nie wyszły zbyt dobrze i z nich zrezygnowano, bądź celowo taki montaż, żeby wzmocnić jeszcze poczucie chaosu panującego podczas pogromu - do interpretacyjnego: np. Zosia nie chce pamiętać, jak przetrwała noc.
Pogrom przeżyła razem z dzieckiem i uciekała dalej, natomiast celowo otwarte jest zakończenie, co potwierdził sam reżyser. Końcówka nie ma jednej interpretacji, każdy może wybrać, w co chce wierzyć.
Jak łatwo idzie oskarżanie reżysera o błędy w montażu! Tymczasem w mojej interpretacji wszystkie te niezrozumiałe sceny stają się zrozumiałe - poczynając od pierwszej, czyli jakim cudem Zosia i jej synek przetrwali pozornie bez szwanku pogrom w samym środku wsi.
Wyżej gdzie opisujesz poszczególne sytuacje od myślników mieszasz i mylisz kolejność wydarzeń, w innym komentarzu piszesz jeszcze o innej kolejności. Najpierw dokładnie sobie poukładaj co się po czym wydarzyło - co przyznam nie jest łatwe przez montaż.
Twoja interpretacja jest twórcza i możesz w nią wierzyć, jak ci odpowiada, ale w rzeczywistości Zosia nie jest chodzącym duchem; prowadzi rozmowy oraz spotyka innych ludzi podczas dalszej wędrówki w poszukiwaniu ukojenia. Aż do scen w lesie, od tamtej chwili końcówka filmu poprowadzona jest celowo tak, aby pozostawić zakończenie otwarte dla różnych jej interpretacji - co przyznał sam reżyser podczas jednego z wywiadów!
Moją cała argumentację przedstawiłem wyżej. Omówiłem też tam te spotkania i rozmowy Zosi, wskazując nie są one takie zwyczajne i niosą za sobą głęboką symbolikę. Ale Ty wolisz tezę, ze Smarzowski jest głupim reżyserem i filmu nie potrafi skręcić. No cóż, wolna wola.
moim zdaniem to nie są błędy cięcia. film ma bardzo wiele symboli, reżyser skupił się na postaci Zosi i jej bliskich pokazując w ten sposób losy Polaków. Miałam wrażenie, że Zosia umiera kilka razy, raz jest żywa, raz martwa(duch?), może chodziło o pokazanie wielu wariantów - co mogło spotkać Polaka w tamtych realiach. Uważam, że po raz pierwszy umarła podczas napaści na jej dom, wtedy zginął jej pasierb i siostra Skiby, a rano budzi się - uważam, że martwa, od tej pory jest zjawą.
Zosia nie ma stale zakrytej potylicy, są ujęcia od tyłu. Jeśli była duchem, to oszczędzono widoku ran
Po scenie z Sołtysem Zosia "budzi się" rankiem pośród trupów. Twarz ma zakrwawioną, ale nie wstaje normalnie tylko jakby unosiła się. Jest sama. Potem kolejna scena jest bardzo późnym wieczorem w chacie jej rodziców, towarzyszy jej nie wiadomo skąd jej synek. Nie wiadomo co robiła cały dzień. A to jest środek lata i dzień jest naprawdę długi. Spotkanie z teściową jest bardzo ważne. Ona nie przyszła tam w przyjacielskim zamiarach, tylko na rabunek. Nienawidziła Zosi i jej rodziny z powodu śmierci Petra. A tymczasem okazuje jej i synkowi przyjazne uczucia i obdarowuje ją chustką. Teściowa jest specyficzną figurą: na pewno akuszerką, zapewne znachorką, a od tego tylko krok do parania się czarami i kontaktów z siłami nadprzyrodzonymi. W obliczu śmierci synowej i wnuka przebacza synowej, otwiera jej drogę do finalizacji zaślubin i symbolicznie przyjmuje ją do rodziny, małej i wielkiej ukraińskiej: Ukrainki nie uciekają. Dlatego Zosia może udawać Ukrainkę, a jej synek prosi po ukraińsku o jedzenie. Niemniej jednak teściowa na koniec jest w oczywisty sposób przerażona Zosią. Nie co dzień spotyka się żywe trupy. Te symboliczne zaślubiny zamieniają też chłopca w Ukraińca: zgodnie z tradycją tamtego pogranicza dzieci z mieszanych małżeństw dziedziczą narodowość syn po ojcu córka po matce.
W dalszej części filmu Zosia zmierza w stronę finalizacji obrzędów weselnych na wzór tych jej siostry: dostaje potem buty ślubne, następuje scena obcięcia jej siostrze głowy w miejsce warkocza, a na sam koniec odjeżdża wozem z ukochanym, na wzór wozu weselnego siostry, w stronę wiecznej szczęśliwości. A na straży tego raju w miejsce cerberów są żołnierze niemieccy. Może z SS? Pilnują, aby nikt żywy z wołyńskiego piekła nie uciekł.
Chciałbym troszeczkę zmodyfikować swój powyższy pogląd na zakończenie. Otóż w scenie z wozem leży martwa/nieprzytomna, a przez most idzie sama, nawet synek zostaje z tyłu i wcale nie wygląda na szczęśliwą. Moim zdaniem kluczem interpretacyjnym zakończenia jest fakt, że woźnica na początku jest Petrem a potem Antonim. Zosia odmawia włączenia się w radość spotkania z nim/nimi, albo też odmawiając w ten sposób dokonania wyboru między nimi. Dość znaczące jest, że gdy ona idzie sama przez most to ma warkocz. Oznacza to, że z jakichś powodów nadal jest panną i jej zaślubiny z Petrem nie zakończyły się pomyślnie. Może chodzi o to, że ona już go nie kocha? Bo w scenie z wozem najpierw widzimy jako woźnicę Petra, a potem Antoniego. Synek jest szczęśliwy, a ona bez świadomości. Czy z tej przyczyny sama wkracza do raju? Zwróćcie też uwagę, że wyszła z piekła, wchodzi do raju i wcale nie widać na jej twarzy szczęścia! Mało tego przyspiesza kroku, zapomina o synku, tak jakby ten raj to nie była kraina wiecznej szczęśliwości tylko wiecznego spokoju i zapomnienia.
w scenach ze Skibą (powrót z frontu) i później widać, że Zosia nadal ma warkocz. Może nie zawsze obcinano? nie sądzę, żeby odrósł przez kilka miesięcy. Może chodzi o pokazanie przejścia w realnym świecie pomiędzy Niemcami na moście, którzy zdają się jej nie widzieć bo jest zjawą? A drugi wariant z wozem jest symboliczny-wjeżdża z ukochanym przez "Styks" do spokojnego kraju.
jeszcze jedno- na samym końcu woźnicą jej Petro i to wóz z Petrem przekracza rzekę. Tak mi się wydaje, bo woźnica był jasnym blondynem
W scenie z wozem na początku woźnicą jest Petro, potem Antoni. A z tym warkoczem to ciekawe - Zosia uważała się za pannę? A w scenie końcowych stanowczo w jednej z warkoczem, a w drugiej ma włosy rozpuszczone.
Jednak nie-w ostatniej scenie z wozem jest tylko Petro, właśnie wróciłam z filmu(2gi raz) i się przyjrzałam. Obaj panowie od tyłu mogą być podobni, ale jednak opcja z wyborem pomiędzy Petrem a Antonim odpada. Może scena z wozem to metafora przekroczenie Styksu, a w realnym świecie przekracza most jako duch - bo Niemcy zdają się jej nie widzieć?
ja po drugim seansie widzę jeszcze więcej szczegółów i czekam na wersję reżyserską. Mam wrażenie, że żadna scena nie znalazła się przypadkowo i każda jest w jakiś sposób ważna dla odbioru filmu. Film jest dobry, bardzo złożony, ma wiele symboli i myślę, że zasługuje na szczególną uwagę
W każdym bądź razie motyw z podwójną miłością jest aktualny-wyraźnie zakochała się w Antonim. Tym samym jej miłość do Petra jest martwa, co nie pozwala jej cieszyć się jazdą wozem z synkiem i Petrem.
No właśnie na wozie cały czas na 100% widziałam Petro. Chyba, że do kin poszły różne kopie, bo dziwię się bardzo, że ktoś mógł tam zobaczyć Antoniego xD
W innym temacie pojawił się interesujący wpis, z którego fragment zamieszczam niżej: "(...) Ale mamy tu jeszcze jeden dziwnie ukazany motyw. Oto Zosia ucieka wciąż z dzieckiem na ręku przed śmiercią z rąk ukraińskich siepaczy. Musi ochronić swojego kilkuletniego synka, ale równocześnie w głębszej warstwie rozumienia filmu maluch jest dla niech ciężarem. Nie widzimy na ekranie czułości, Smarzowski starannie unika ukazania gestów miłości do dziecka, i w druga stronę – miłości dziecka do matki. Za to w scenie, gdy Zosia przychodzi do do przysiółka siostry i orientuje się, że wszyscy Polacy zginęli w męczarniach, a potem zauważa nagle z przerażeniem szczątki ciał pływające w studni, jej synek pokazany zostaje jako kontynuacja tego horroru – jak postać z dreszczowca – wyłania się nagle jako rozmyta i nieokreślona osoba, niskiego wzrostu. Dopiero po chwili widzimy, że to dziecko Zosi."
Tę analizę też czytałam i w wielu kwestiach się nie zgodzę. Specjalnie sprawdziłam - są sceny czułości, Zosia nuci dziecku kołysankę w stodole siostry, uczy je znaku krzyża przed jedzeniem(Antoni przy stole), bawi się z dzieckiem(scena przed urodzeniem cielaka), śpi z nim(scena przed przyniesieniem głowy Skiby). Cały czas z nim jest, większość czasu niesie na rękach, obojętna robi się pod sam koniec, kiedy widzimy ją leżącą w lesie z muchami. Jeśłi chodzi o sytuację przy studni-zajrzała do studni i zobaczyła fragmenty ciał dzieci, zaczyna krzyczeć-w tle widzimy jej dziecko-ubranka ma ciemne co dodaje upiorności, kamera wyostrza obraz dalszego planu-Zosia opanowuje się i zabiera dziecko, oboje odchodzą. Może chciano w ten sposób pokazać szok bohaterki?
Takie samo wrażenie odniosłam na widok tej wieczornej/nocnej sceny, kiedy Zosia odkrywa zwłoki w studni - ujęcie na mroczne zgliszcza domu, krąg studni i blondwłose, małe dziecko są jak z horroru, a wrażenie potęguje ścieżka dźwiękowa.
To ewidentnie jedna ze scen, które najlepiej zapamiętałam i mam ten obrazek ciagle przed oczami.