Jak wiadomo podczas ostatniego festiwalu w Gdyni "Wołyń" przegrał rywalizację o Złote Lwy z "Ostatnią rodziną". Miał jednak dostać "nagrodę specjalną prezesa Telewizji Polskiej" Tylko, ze Kurski nie chciał jej wręczyć na scenie podczas gali a po imprezie na...schodach. Smarzowski nagrody nie przyjął i wypowiedział się później o całym zajściu
" Zaskoczyło mnie, że pan Kurski nie chciał zrobić tego na scenie, tylko po ceremonii, co wydaje mi się kłopotliwe i dziwne. Nie chciałem uczestniczyć w żadnej innej imprezie (…) Bardzo ważne jest dla mnie, żeby mój film nie był wykorzystywany w żadnych rozgrywkach politycznych"
Moja interpretacja jest taka. "Wołyń" jest w niesmak PIS i PO gdyż koliduje z ich polityką włażenia Ukrainie w cztery litery, z drugiej jednak strony dostrzegają jak bardzo społeczeństwo polskie oczekuje tego filmu i wiedzą że nie mogą sobie pozwolić na pełny bojkot filmu. Dlatego Kurski wybrał jego zdaniem cwane wyjście - Niby dać nagrodę sugerując że się film popiera ale w takich okolicznościach aby poniżyć reżysera i aby jej nie przyjął.
W tym czasie "nasz" ambasador na Ukrainie Jan Piekło znany z bagatelizowania Rzezi Wołyńskiej i wychwalania zbrodniarzy z upa, wypowiedział się już na temat "Wołynia" w miejscowych mediach
"Należy pamiętać, że nie jest to film dokumentalny, a fabularny. Jest to artystyczna interpretacja tych wydarzeń przez autora scenariusza i reżysera filmu. I trzeba mieć do tego właśnie taki stosunek. Artyści mają prawo realizować swój punkt widzenia w różnych formach. I warto tu pamiętać, że ten film nie jest jakimś dokumentem historycznym. Obecnie działa komisja historyków, która pracuje nad dokumentami dotyczącymi Rzezi Wołyńskiej. Prawdopodobnie wkrótce ukażą się jakieś wspólne opracowania, które zbliżą nas do obrazu tego, co się wówczas działo. Będzie się to działo profesjonalnie i fachowo, nie tak, jak ma to miejsce w filmach fabularnych. Oczywiście, może oczekiwać, że ten film wywoła pewne emocje. Ale nie uważam, że będzie to zjawisko trwałe."