Ale film "Karbala" to zdaje się opowiada o grupie polskich żołnierzy na misji w Iraku, a konkretnie o jednej autentycznej akcji obrony ratusza. Raczej trudno byłoby tam wkręcić "wątek miłosny". Natomiast akcja "Wołynia" toczy się w wiosce na Kresach i dotyczy ludności cywilnej - kobiet, mężczyzn i dzieci, trudno sobie wyobrazić brak więzi emocjonalnych, w tym również romantycznej miłości, w takim kontekście.
Wszystko zależy od tego, jak się taki wątek miłosny rozegra i poprowadzi. Owszem "Bitwa Warszawska" to, za przeproszeniem, kupa ale poprzedni historyczny film Smarzowskiego "Róża" był opowieścią o miłości właśnie i był znakomity. "Potop" i "Pan Wołodyjowski" Hoffmana, albo "Kanał" czy "Popiół i diament" Wajdy trudno sobie wyobrazić bez wątków miłosnych, a przecież są to filmy świetne.

Ale np. TORA TORA TORA (1970) jest o tym samym co Pearl Harbor (2001) i w jednym jest tylko czysta wojna a w drugim wątek miłosny - i który film jest lepszy ?

Tutaj Smarzowski pokazuje że mordowani są wszyscy, Żydzi, Ukraińcy i znając chore ambicje kina w Polsce, można się obawiać uniwersalnej pogawędki o czystej miłości w brudnym świecie. Oczywiście dzięki dosadności kina Smarzola będzie rozrywanie końmi itd. ale na ch... pogmatwane wątki miłosne w każdym filmie historycznym ?

Nie miałam jakoś okazji obejrzeć TORA TORA TORA, ale "Pearl Harbor" to rzeczywiście też kupa jak nasza "Bitwa Warszawska". Nie sądzę jednak, żeby winny był wątek miłosny jako taki, tylko sposób jego przedstawienia (te dialogi...)

Z tego co czytałam o "Wołyniu", spoiwem filmu ma być postać Zosi, która na początku filmu jest zakochaną nastolatką, a potem matką walczącą o swoje dzieci. Jeśli już, to raczej to będzie osią filmu, a nie jej romans z Petro, czy jak mu tam. Nie sądzę, żeby groził nam wątek miłosny na miarę "Miasta 44" ;-)

Wątek miłosny wszystkiemu winny, zwłaszcza taki wydurniony typu zabili go i uciekł.

Osią filmu powinno być tylko zderzenie dwóch światów - pięknych Polaków i dzikich Ukraińców. Tutaj nie było żadnych odcieni szarości.

Oczywiście, że były odcienie szarości. Chociażby takie, że wielu z tych Polaków, którzy ocaleli z rzezi, przeżyło dlatego, że ostrzegli ich lub ukryli ich ukraińscy sąsiedzi. Historię Mirosława Hermaszewskiego np. pewnie znasz?

<pięknych Polaków i dzikich Ukraińców>

Osobiście nie mam ochoty na kolejne wersję "Pokłosia", gdzie tym razem dla odmiany w charakterze wieśniaków - zombie wystąpią nie Polacy-antysemici, tylko krwiożerczy co do jednego Ukraińcy, ale co kto woli.

Hermaszewski przeżył tylko dzięki boskiej interwencji a nie pomocy Ukraińców.

Polacy antysemici pewnie byli, ale nie tacy jak u Grossa i nie w takiej skali.
I zasadnicza różnica - żaden organ władzy polskiej, żadna organizacja nie dała zielonego światła do mordowania Żydów jak w przypadku Ukraińców zrobiła to UPA. To jest zasadnicza różnica - u nas haniebne zachowania były marginalne, u Ukraińców normą wypisaną w ich dekalogu. Do dziś widzimy jaką czcią cieszy się Bandera wśród Ukraińców - to nie wzięło się z powietrza.
Paru Ukraińców zachowało się w porządku - ale to promil promila. Jak tam nawet ichni kapłani święcili kosy i siekiery do zabijania Nas ? Tego w przypadku Polaków nie znajdziesz. Dlatego trzeba, kręcąc jedyny takich film od dekad zachować rzeczywiste proporcje.

W Róży też był wątek miłosny i jakos film na tym nie stracił