Od pierwszej sceny "budujesz napięcie", więc ja zrobię to dokładnie w taki sam sposób. Jesteś reżyserem topornym.
Jeb, leci pierwsza siekiera pod postacią zaręczyn. Sekwencja ogniskowo-weselna trwa z pół godziny, cięta siekierą ludowych piosenek.. lub jednej i tej samej piosenki wykonanej w nieznośny sposób. Pięć zdań i gestów, piosenka, pięć zdań i gestów, piosenka, kielich, krzywe mordy, dupconko, piosenka. Od piątej minuty filmu przestaje mieć znaczenie, co wstawisz zamiast piosenki albo krzywej mordy. Brak człowieka, brak historii.
Po "Róży" dałem drugą szansę i zarazem ostatnią. Dobre sceny liczone na palcach, dwóch, są ewidentnie przypadkowe oraz wyłączną zasługą aktorów.
Kadrem i scenografią filmu nie zrobisz.
Nie, moja ocena nie jest dowodem na wartość tego filmu. Moja ocena jest adekwatna, a napisana w sposób "Wołyniowy".
Joł