Wojciech Smarzowski uchodzi za jednego z najlepszych twórców kina aktualnie w Polsce. Jednak nazwać ten film słabym to dla niego wielka nobilitacja. Promocja filmu mówi, że jest to film o romansie na tel tragedii. Otóż nie postacie męskie pojawiają się w tym filmie i znikają bez konkluzji, nic nie wprowadzają w życiu bohaterki. Dramatycznie przedstawiony jest upływ czasu. Nie wiadomo, czy historia filmu obejmuje 2 lata czy 7 czy 50. Owszem, gdy znać historię z innych źródeł to można się względnie połapać, ale film nie daje odczuć upływu czasu. Pierwszy akt to zbiór losowych scen w których ludzie uprawiają seks o kątach lub są pijani. Co więcej seks w tym filmie jest na siłę i to czuć i widać w tych scenach, pasuje do historii jak pięść od nosa. Montaż jest dramatyczny, od "teleportujących się ludzi", przemówień trwających miesiącami do nielogicznych przeskoków w czasoprzestrzeni. "Kawałów z brodą" w tym filmie było na szczęście nie wiele ale ale to smutne że żarty w Polskich filmach zazwyczaj mają 30 lat. Po obejrzeniu tego filmu trudno powiedzieć o czym ten film był, jak wydarzenia zmieniły bohaterkę. Postacie w losowy sposób zmieniały wagę od głównych bohaterów do statystów (dosłownie) do drugoplanowych. Kierunki były też odwrotne. Natłok pojawiających postaci uniemożliwia związać się emocjonalnie z główną postacią. Co jest przykre film w kilku miejscach łamie swoje własne zasady. Widać, że pomysł był raczej na kilka scen a nie na historię. W skrócie co mi się podobało: granie paletą barw, koloryzacja ująć, ogólnie kostiumy i gra aktorska.
Co mi się nie podobało: Scenariusz, montaż, muzyka, krzywdzące frazesy,
Ogólnie filmu nie polecam. Historia nie ma sensu i film jest słabo zmontowany. Film nie jest o wydarzeniach z Wołynia, ten film to słaba telenowela.