Niestety tak jak w temacie moje oczekiwania przerosły rzeczywistośc. W mojej opinii sprawy techniczne działają na duży minus oceny filmu, bo trzba pamiętać, że film to nietylko tematyka, w tym wypadku trudna, odważnie choć nie jestem pewna czy trafnie wybrana przez reżysera , ale także cała oprawa montażowa, dźwiękowa i wiele więcej... Nie uważam "Wołynia" za całkowitą pomyłkę, ale nie ukrywam, że film jako całokształt nie przypadł mi do gustu.
Ja również byłem zawiedziony. Myślałem, że film pokaże tragedię tamtych wydarzeń, że naprawdę zobaczę strach w oczach uciekających ludzi. Nie chodziło mi o patrzenie na jatkę, ale samej rzezi poświecono w filmie za mało czasu i więcej o niej mówiono niż jej było. Nie czułem, że tragedia się zbliża. Dużo czytałem na temat tamtych wydarzeń i spodziewałem się filmu mocnego, wstrząsającego, a dostałem w połowie sielankową opowieść o młodej Polce, która poślubiła sołtysa, bo ojciec kazał i wychowywała mu dzieci. To nie jest film o rzezi wołyńskiej, tylko o życiu Polaków na Wołyniu w czasie wojny z finałowym powierzchownym zaznaczeniem, że coś tam się kiedyś zdarzyło. Z relacji Polaków i Ukraińców pokazanych w filmie wynika, że to Polacy byli tymi złymi, a przed premierą mówiono, że film nie będzie jednostronny. Niestety poprawność polityczna. Co do finału, miałem wrażenie, że to nie była zaplanowana akcja nacjonalistyczna, tylko napaść sąsiadów z innej wioski właściwie bez powodu, za co mieszkańcy wzięli odwet na Bogu ducha winnym małżeństwie mieszanym. Niestety nie czułem tych wszystkich emocji, o których ludzie się rozpisują. A szkoda, bo czekałem i liczyłem na ten film. Najlepsza scena to ta z dwoma popami i księdzem przemawiającymi do wiernych.