PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=724694}
7,8 164 tys. ocen
7,8 10 1 163608
7,4 85 krytyków
Wołyń
powrót do forum filmu Wołyń

Ostatnimi czasy z zaciekawieniem i uwagą czytałem dyskusje poświęcone prawdopodobnemu zakończeniu filmu. Wiem, że reżyser Smarzowski w którymś z wywiadów podkreślił, że zależało mu na pozostawieniu otwartej interpretacji. Obydwa zakończenia, to znaczy zarówno to, w którym Zosia przeżywa, jak i to, w którym ginie, w wizji samego reżysera mają rację bytu i oba są możliwe. Być może - niejako symbolicznie - obydwa zakończenia dzieją się równolegle.

Znalazłem jednak jeden smaczek, który (jeżeli pominiemy kwestię ewentualnych niedociągnięć technicznych) może świadczyć o tym, że Zosia jednak przeżyła. Tym smaczkiem jest warkoczyk, spleciony warkoczyk, który Zosia nosi na głowie niemal przez cały czas trwania rzezi - punktu kulminacyjnego filmu.
O co chodzi z tym warkoczykiem? Proszę zwrócić uwagę, że w scenie, w której "Zosia" wybiega pośród palących się chat a drogę zagradza jej sołtys (czyli scena domniemanej śmierci), włosy głównej bohaterki są rozpuszczone i znajdują się w nieładzie, choć wcześniej, gdy Zosia ukrywała się w szuwarach, posiadała włosy splecione. Co więcej, gdy Zofia budzi się nad ranem, jej włosy są ponownie spięte w staranny warkocz. Czy to przypadek? Niedociągnięcie? Nie jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacji, że w czasie rzezi Zofia ma czas i chęci na zabawę z rozplątaniem warkocza, jak również takiej, w której banda upowców zawiązuje jej na głowie warkocz przed jej śmiercią.

Proszę następnie zwrócić uwagę, że ten zawiązany warkocz towarzyszy Zofii w zasadzie do końca jej drogi filmowej. Jest to może warkocz w pewnym nieładzie, spowodowanym ucieczką i brudem, ale nawet uciekając z płonącej stodoły swojej siostry można poznać, że jej włosy układają się właśnie w taki "chaotyczny" na wpół rozplątany warkocz. Dopiero w scenie na moście ma ponownie rozplątane włosy.

Jak to można odbierać? Nie mam absolutnego przekonania. Zastanawiałem się nad pewną hipotezą, może zbyt przekombinowaną, ale wygląda ona mniej więcej tak: Zosia przeczekała w szuwarach noc (jej szwagierka powiedziała, że przetrwała rzeź w swojej miejscowości ukrywając się w rowie), następnie wykorzystując taką możliwość podeszła do studni i udawała martwą, natomiast scena ze spotkaniem sołtysa jest jej snem, po którym się budzi. W tym śnie ma rozwichrzone włosy, znalazła się pośrodku palącej się wioski (swoją drogą, po co miałaby do niej wracać, będąc schowaną w szuwarach i oszczędzoną przez jednego z upowców, a więc "względnie" bezpieczną?), a drogę zagradza jej sołtys - to koszmar, po którym się budzi przy studni, gdy upowcy śpiewają o mordowaniu Lachów. Podejmuje następnie dalszą próbę ocalenia.

Co o tym sądzicie?

ocenił(a) film na 10
aligatorjemjemjem

A ja uważam, że to jest argument za jej śmiercią z rąk sołtysa i rozpoczęciem rano mistycznej podróży, jako ożywiony trup znany w lokalnym folklorze, w celu zaślubienia nieżyjącego Petra.