Mówiąc wprost. Ten film jest totalnie głupi.Jeszcze tak do połowy próbuje być poważny, ale potem zaczyna się już taki ciąg absurdalnych zdarzeń, że chyba tylko Szybcy i wściekli 9 poszli dalej. Do tego Chris Pratt. Lubię gościa, ale nie zmienia to faktu że jest słabym aktorem który nijak nie jest w stanie udzwignąć filmu. J.K. Simons kradnie mu każdą scenę w której są obaj na ekranie. Film wygląda dobrze. Obcy są ok. jak przystało na zmutowane, wściekłe, przerośnięte kurczaki. Ale sam film jest głupi. Kompletnie nielogiczny. Taka mieszanka Żołnierzy kosmosu i Dnia niepodległości.
Trzy kolejne absurdy z filmu. Wątek 1: skąd się wziął pył wulkaniczny z Chin w Rosji. Pierwsza myśl - wiatr. No ale w filmie okazało się to bardziej skomplikowane i nikt na to pytanie nie potrafił udzielić odpowiedzi, musieli pytać małolata ze szkoły. Wątek 2: nasz bohater wraca z przyszłości i melduje o tym, że rozwiązanie kryć może się w Rosji i należałoby tam pojechać. Odpowiedź przełożonego bezcenna - nie będzie marnował pieniędzy podatników na domysły. To znaczy, nie istotne, że rząd USA ma miliardowy budżet, po prostu szkoda im wydać parę dolarów na sprawdzenie tropu, gdzie każdy trop należałoby sprawdzić, w końcu chodzi tu o przetrwanie ludzkości. No ale nie, po co, pieniądze ważniejsze niż przeżycie gatunku ludzkiego. Wątek 3: jaki jest sens zabijać obcych wstrzykiwaniem im trucizny, skoro można zwyczajnie wysadzić cały statek, do czego i tak w końcu doszło? Tyle że zginęli niepotrzebnie ludzie. W tym filmie absurd gonił absurd, na dodatek te wyświechtane tekstu - nie wiem jaki geniusz pisał scenariusz: "nie zostawię cię samej, razem ocalimy świat!". Poza tym nasz bohater spotyka swoją dorosłą córkę w przyszłości i nic. Zero reakcji emocjonalnej. W końcu dzień jak co dzień prawda?
1. Nie to, że nikt nie umiał odpowiedzieć, ale nie oprócz tego chłopaka, nie znali osoby, która mogłaby to wiedzieć. Nawet padło pytanie przez tego czarnego naukowca czy kogos znają od wulkanów.
2. Nie wysłali ludzi, bo mieli większe kłopoty na głowie - zamieszki, rozpad onz. Jakby chcieli wysłać wojsko to musieliby pytać o zgodę rosjan, a tam też były zamieszki.
3. Nie zrobili zwiadu statku i nie wiedzieli, że jest tak dużo tych obcych. Zdziwienie tej babki jak zobaczyła te kokony pokazuje, że nie spodziewali się tego. N
Gra aktorska na widok córki to wina bohatera, a nie scenariusza
Tak mi się jeszcze przypomniało: po co na końcu filmu zabijali te stwory strzykawkami, zamiast po prostu wysadzić cały statek od razu, co i tak ostatecznie zrobili? Kompletnie bez sensu.
Pełna zgoda. Pratt aktorsko jest na poziomie Whalberga, jedynie jego twarz ma nieco więcej wyrazu, a może tylko lepiej wygląda na ekranie. Film jest denny pod każdym względem, scenariusz, dialogi, aktorstwo...Szkoda gadać. Produkcja i efekty to za mało, żeby ukręcić dobry film.
Ale bzdety wypisujesz. Dobry film SF. Dobrze, że nie zasugerowałem się twoim durnym komentarzem, bo pominąłbym ten film i zrobiłbym spory błąd.
Film nie ma najmniejszego sensu. Szukanie toksyny było niepotrzebne - czyli 90% nie ma sensu, bo i tak potwory budzą się podczas jej podawania i trzeba było wysadzić statek. Można go było zaminować po cichu - odejść, nacisnąć guzik - wszyscy by przeżyli. Problem rozwiązany. No, ale nie byłoby bohaterskich murzynów.
I kolejni idioci, którym się coś nie spodobało i za bardzo wzięli film sci-fi, który nie musi być dokumentalny.
Tylko nie idioci ,,synku" Film jest głupi jak but. Jest absurdalny i nielogiczny we własnym świecie, a nie w porównaniu do naszego. Nie miałbym nic przeciwko gdyby to była komedia , pastisz, zabawa konwencją w swoim własnym sosie. Ale nie. Wojna o jutro na siłę próbuje być poważna, przez co zachowania bohaterów i logika komedii w świecie traktowanym poważnie stają się niezamierzenie śmieszne. To co bawi głupotą w Szybkich i wściekłych tu się nie sprawdza bo nie takie było założenie filmu.
Ok, a film mówi ci, że ma być poważny czy ty tak myślałeś? To spora różnica. Film nie jest i nie miał być poważnym filmem sci-fi, ale jednak wy coś wymyśliliście, więc uwzięliście się i narzekacie, bo nie był taki jaki oczekiwaliście robiąc z siebie głupków. Sory, ale było już naprawdę sporo podobnych przypadków takich jak tutaj, nawet można łatwo rozpoznać te przypadki. Jak nie idioci to jak inaczej?
Wiesz, "Żołnierzy kosmosu" w dniu premiery oceniałam bardzo krytycznie, bo porównywałam z powieściową SF, na której się wychowałam. Niestety obecnie, patrząc na współczesne filmowe "dzieła SF" i pamiętając, że to film sprzed prawie trzech dekad, zaczynam dochodzić do wniosku, że w porównaniu z tymi współczesnymi wypada nawet całkiem dobrze.