Dawno nie widziałam tak niesamowitego filmu. Nie pozwala widzowi na chwilę wytchnienia, zapewniając cały wachlarz emocji od pierwszej do ostatniej sceny. Przepiękny wizualnie (uwielbiam postapokaliptyczne krajobrazy - to chyba nie jest normalne, ale cóż zrobić...), do tego wygląd małp, w przypadku którego osiągnięto już chyba perfekcję - nie wyobrażam sobie, żeby mogły być bardziej realistyczne. Aktorstwo - czapki z głów przed Andy Serkisem zostały zdjęte już dawno, a on w tym filmie postanowił przejść samego siebie i teraz nie wiem, co powiedzieć... Moim zdaniem jest jednym z najlepszych aktorów na świecie i czy zostanie w końcu doceniony czy nie - to nie ma znaczenia. Jest wielki i kropka. Świetna jest także niema dziewczynka - w grze dzieci często jest coś, co mnie drażni, a ona była genialna. Grając w zasadzie tylko twarzą przez cały film! Podczas sceny, w której podaje Caesarowi jedzenie i wodę, straciłam kilka minut na usilne poszukiwania chusteczek w torebce, czego bardzo żałuję ;-) I jest to jeden z powodów, dla których muszę się ponownie wybrać do kina. Ale to w ostatniej scenie Woody'ego Harrelsona pomyślałam, że jeśli potrwa choć chwilę dłużej, to wstanę i wyjdę. To było zbyt wiele emocji na jeden dzień, jak dla mnie. Ale chyba właśnie tego szukamy w kinie...?
Jednym z najczęstszych zarzutów, jakie są kierowane pod adresem "Wojny...", jest to, że zbyt wiele jest w niej filozofii, a za mało wojny. A właśnie o to przecież chodziło w "Planecie Małp" P. Boulle'a - żebyśmy się w tych małpach przejrzeli jak w zwierciadle. My, ludzie. Bo to jest film, zresztą jak cała seria, o ludzkości i jej różnych wizjach świata. A usilne dążenie do urzeczywistnienia niektórych z tych wizji może doprowadzić do tego, że powyrzynamy się nawzajem. Dziwne to uczucie, kiedy uświadamiasz sobie, że szympans Caesar ma więcej oleju w głowie niż większość osób u steru władzy (albo do niego aspirujących) razem wziętych. Że o charyzmie i właściwym rozumieniu przywództwa jako służby już nie wspomnę. Obawiam się, że my naprawdę źle skończymy... :-(
No ale żeby się już nie rozpisywać nie na temat powiem tylko, że od czasu "Władcy Pierścieni" nie widziałam trylogii, która mogłaby się z nim równać, ta jest pierwszą, która dla mnie ten poziom osiągnęła. Szkoda trochę, że w naszym kraju mocno niedocenianą i mało popularną.
Zgadzam się, ale niestety film jest mało popularny nawet na zachodzie. Minęły jakieś 2 tygodnie od czasu premiery w USA a box office wynosi zaledwie 174 mln. Ale co się dziwić, to nie jest kino które mogło by przyciągnąć tłumy, całe rodziny, bo to bardzo specyficzne podejście do blockbusterów.
No i też pojawia się hejt na - brak akcji, ludzkich protagonistów i gloryfikowanie ludzkiej zagłady. Jak ktoś chce kolejnej, sztampowej łupaniny ma od tego 99% innych blockbusterów w kinach. Jak komuś brakuje ludzkich protagonistów, to najzwyczajniej nie oglądał poprzednich części i nie zdążył poznać postaci Cezara. Gloryfikowanie zagłady ludzkości. Kiedy czytam te komentarze to mi ręce opadają - to takie płytkie i powierzchowne podejście. W tym filmie małpy zabijają najwyżej w samoobronie, ostatecznie to ludzie sami się wytłukli. Scena w której ludzie toczą między sobą zażartą bitwę świetnie pokrywa się z przesłaniem pierwszej Planety Małp i do słynnego monologu "Damm you! Damm you, go to hell!"
Świetna trylogia, żałuję tylko że Matt Reeves nie nakręcił Genezy Planety Małp - wtedy poziom byłby bardziej wyrównany, a wizja spójna. Nie zrozum mnie źle, uważam Genezę za bardzo dobry film, ale widać że jest nakręcona przez kogoś zupełnie innego - inna paleta barw, ton, muzyka, trochę to teraz gryzie się z Ewolucją i Wojną.
"Nie zrozum mnie źle, uważam Genezę za bardzo dobry film, ale widać że jest nakręcona przez kogoś zupełnie innego - inna paleta barw, ton, muzyka, trochę to teraz gryzie się z Ewolucją i Wojną." - może dlatego, że tam są normalnie miasta tętniące życiem, a dwójka i trójka to już pustkowia? ;)
Osobiście uważam, że film nie jest aż tak popularny, bo większość spodziewała się czegoś innego po tytule. Wielkiej bitwy pomiędzy ludźmi i małpami o panowanie na planecie. Zwiastuny też to sugerowały. A tymczasem dostaliśmy bitwę między ludźmi która może trwała minutę.
To prawda, że "Geneza..." została zrealizowana w całkiem innej tonacji, niż pozostałe dwie części, ale to chyba chodzi też o tło historii Caesara, który w pierwszej części żyje sobie szczęśliwie i beztrosko, dopóki nie narobi sobie kłopotów. Kolory dzieciństwa zawsze są bardziej intensywne :-)
Trudno się nie zgodzić z tym, co piszesz. 3 część jest najlepsza z całej trylogii. Ukazanie relacji pomiędzy małpami i ich język migowy - coś fantastycznego. Sceny Cezara z Pułkownikiem - bomba emocjonalna. Rzadko spotyka się w blockbusterach tak dobrych złoczyńców, którzy nie byliby źli "bo tak im się podoba".
Za efekty specjalne powinna być nominacja do Oscara, bo emocje na twarzach małp to pierwsza klasa. Już nie mówiąc o fantastycznych widoczkach i szerokich kadrach, za które, według mnie, należy sie również nominacja za zdjecia.
Mnie jedynie zabrakło trochę wiecej dynamiki w tym filmie i jakiejś większej wojennej sceny na sam koniec. W końcu to zakończenie trylogii, więc mogło być nawet z większym przytupem. Ale i tak dramaturgia, napięcie i duża dawka emocji wynagradzają mankamenty filmu ;)