Dawno nie oglądałem tak dobrego horroru, który trzymałby w takim napięciu i potrafił ukazać tak genialnie fizyczny a przede wszystkim psychiczny ból bohaterów. Wolf Creek ma długie wprowadzenie (dłuższe widziałem chyba tylko w Zejściu) co jest dla mnie ogromnym plusem, bo pozwala to zapoznać się nam z bohaterami, z ich psychiką, a potem niczym grom z nieba następuje zwrot akcji o 360 stopni. Kapitalny klimat niesamowicie działa na psychikę a beznadziejność sytuacji w jakiej znaleźli się główni bohaterowie przeraża (totalne pustkowie, ogrom terenów które ich otaczają, wycieńczenie, niemoc i zabójca maniak którego stać na wszystko). Aktorzy w pierwszej części filmu grają poprawnie ale to co wyczyniają w drugiej przerasta wszystko co widziałem do tej pory. Ich ból fizyczny i psychiczny można aż poczuć na własnym ciele. Szczególne pochwały należą się Kestie Morassi która zagrała chyba swoją rolę życia. Wrażenie robią też zdjęcia - z jednej strony stonowane ujęcia australijskich pejzazy (momentami piękne) a z drugiej kamera z ręki śledząca losy bohaterów i przywodząca na myśl Blair Witch Project (w ogóle cały film klimatem i sposobem nakręcenia przypominał mi bardzo Blair Witch co dla mnie jest gigantycznym plusem). Ogólnie Wolf Creek ma to co moim zdaniem powinien mieć każdy dobry horror - nie tony mięsa i flaków a gęsty niepokojący klimat, który działa przede wszystkim na psychikę a gdy trzeba pokazuje tak naturalistycznie i sugestywnie przemoc, że aż człowiekowi robi się nie dobrze. Oczywiście wrażenie potęguje to że film jest na faktach autentycznych a zabójca psychpoata istniał naprawdę, wystarczy sobie wyobrazić co wtedy czuli Ci prawdziwi ludzie którzy to przeżyli... Aha, zapomniałbym jeszcze o świetnej ścieżce dźwiękowej, szczególnie pod koniec filmu. Zdaję sobie sprawę że Wolf Creek nie wszystkim przypadnie do gustu bo jest dość specyficzny, ja akurat uwielbiam filmy w takim stylu, tak nakręcone i z tak poprowadzoną akcją. Dla mnie rewelacja, oby więcej takich produkcji.
eeee, czym się zachwycać, jak przez pierwsze 45 minut ziewałam z nudów.. Już myslałam, że ta hała ciągnąć się będzie do końca a tu proszę, przyjechał pan, który im pomógł, czego odrazu się domyślałam, że albo będzie mordercą, albo kanibalem, albo jeszcze jakimś dziwnym stworem ;P Jednak akcja ze starym zboczeńcem była niezła, no i końcowy motyw jak Pan Nawiedzony zabija bohaterkę.. No i że na faktach.. To podnosi ocenę, która wystawię...
Nie mniej jednak, 5/10 więcej nie warta ;)