PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=252752}
6,1 38 tys. ocen
6,1 10 1 37845
4,1 17 krytyków
World Trade Center
powrót do forum filmu World Trade Center

Po reżyserze takich filmów jak "Pluton" czy "Salvador" spodziewałem się czegoś więcej niż samo rzetelne przedstawienie koszmaru uwięzionych policjantów. Idąc do kina na "WTC" miałem świadomość, że ta historia niczym wielkim nas nie zaskoczy, bo przecież jeszcze wszyscy mamy w pamięci wydarzenia z 11 września tak mocno nagłośnione przez media, więc Stone nie chcąc naginać faktów, za bardzo nie miał pola do kreacji fabuły. Mając o tym świadomość reżyser poszedł w stronę maksymalnego odzwierciedlenia zmagań głównych bohaterów w walącym się wieżowcu, chciał by widz odczuł na własnej skórze piekło, jakie oni przeżyli. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena walącego się budynku, gdy kamera Stone'a wciela nas w postać Johna, gdy jego oczami "widzimy" zbliżające się w zwolnionym tempie niebezpieczeństwo. Reżyser świetnie przedstawił te ułamki sekund, w których podejmuje nasz bohater decyzje, która ratuje jego oraz część ekipy od śmiertelnego przywalenia przez spadające gruzy. Późniejsza walka o życie cudem ocalałych Johna i Jimeno, ukazana również bardzo wizualnie a oparta głównie na ich konwersacji budzi już we mnie mniejsze emocje. Wydaje mi się, że za bardzo te sceny zostały eksponowane, przez co im dłużej byli John i Jimeno pokazywani tym bardziej ich rozmowa nudziła, bo przecież ile razy możemy wysłuchiwać dialogu typu: "Nie śpij. Jak zaśniesz to umrzesz". Moim zdaniem scenarzysta mógł postarać się o dużo lepiej wyszukaną w obliczu śmierci rozmowę, lub jak dla mnie innym wyjściem z tej monotonii byłoby wprowadzenie innych wątków w całej tej historii. Wprawdzie były sceny ukazujące horror rodzin uwięzionych bohaterów, jednak według mnie były one schematyczne, przez co również w jakimś stopniu nudziły. Mógł więc Stone pokusić się o pewien kontrast i pokazać nie tylko Johna i Jimeno wraz z ich rodzinami i pójść w ślady altmanowskiego sposobu opowiadania rodem z "Na skróty". Dobrym posunięciem było wprowadzenie retrospekcji, które dawało duże "pole do manewru", ale i tu miałem odczucia braku pomysłowości scenarzysty. A scena gdy pojawia się Jezus z wodą, budzi we mnie skrajne uczucia, ponieważ według mnie w zbyt dosłowny sposób została ona przedstawiona.
Może zbytnio się czepiam całej tej historii, może tak właśnie było i jak wspomniałem reżyser nie chcąc nikogo urazić nie naginał pod historię faktów. Swoim filmem chciał przede wszystkim zobrazować przede szystkim dramat bohaterów znajdujących się w samym środku piekła i "uaktywnione" w nich (oraz innych ratowników) w obliczu tragedii walory takie jak heroizm, wytrwałość czy poświęcenie. I śmiało mogę stwierdzić, że Stone'owi się to udało. Zapewne wielu widzom "WTC" będzie się podobać urzeknie ich przebieg akcji ratunkowej, dramat uwięzionych bohaterów, ludzkie poświęcenie i solidarność ludzi niosących pomoc ofiarom tragedii wrześniowej, cały ten realizm opowieści i przekonywujące odtworzenie ruin wieżowca, ale według mnie największym minusem filmu jest jednogłosowa wymowa. Wszystkie sceny są w jednej podniosłej tonacji. Filmowi brakuje kontrastu. W pewnym momencie oglądania miałem wrażenie, że jest to film propagandowy jacy to Amerykanie są pokrzywdzeni i jak zarazem wspaniali. Dziwię się, że ma to miejsce u tak cenionego twórcy jakim jest Stone. Historia o 11 września jest bardzo drażliwym tematem, ale Stone wiele razy wykazywał się odwagą w ukazywaniu aspektu politycznego. "WTC" brakuje właśnie tego "pazura", który w jakimś stopniu atakowałby amerykańską politykę, która doprowadziła do tych wydarzeń. Już nie mówię, że miałby to być jednym z głównych motywów filmu ale przecież Stone mógłby gdzieś tam "w tle" przemycić pokrętne wypowiedzi Busha czy też ukazać wściekłość i bezradność zwykłych Amerykanów czy też zatwardziałych fanatyków islamistów, którzy ciesząc się np. paliliby flagę amerykańską (może zbyt dosłowne ale byłoby jakąś odskocznią od jednostajnej podniosłej tonacji). W tym filmie Stone, "sucho" przedstawia nam fakty, relacjonuje a nie komentuje. Znając go z wcześniejszych dokonań wiem, że ma na pewno dużo w takich kwestiach do powiedzenia a jak dla mnie Stone w "WTC" milczy.