Raimi pozostaje wierny swoim ulubionym chwytom z własnych horrorów -
śledzeniu obrazem osaczających dźwięków główną bohaterkę. Kamera "węszy"
między obijającymi się garnkami i skrzypieniem desek w podłodze -
identycznie jak w klasykach z Brucem Campbellem i "Boogeymanie" (którego
Raimi był producentem). Do pełni szczęścia brakuje tylko szaleńczo
śmiejącej się głowy jelenia na ścianie. 7/10