W końcu prawdziwy powrót do korzeni i do kina autorskiego.
Obecnie w erze remake-ów, sequeli, reebot-ów, ekranizacji komiksów, gier i czego tam jeszcze, kino autorskie po prostu jest obecnie marginesem, a twórcy mający niesamowity potencjał są po prostu są kupowani.
Dlatego wreszcie Raimi dał o sobie przypomnieć jako o artyście bawiącym się kinem a stworzone dziełko spokojnie mogę postawić obok trylogii "Martwe zło" czy "Darkmana".
Po prostu polecam a co poniektórym odradzam;)