Kolejny z hitów mojego dzieciństwa, wciąż jeszcze muszę mieć gdzieś na VHS. Wtedy była to jedynie "prześmieszna bajka", teraz patrzę na to inaczej, szerzej...
Właściwie przełomem była pierwsza wersja ("Red hot riding hood"), którą również oglądałam w dzieciństwie, razem z tą. Dzieli je jednak niewielki upływ czasu, a obie są wybornymi przykładami znamionującymi przemiany w branży kreskówkowej.
Dokładnie. Właśnie zrobiłem sobie dzisiaj powtórkę wszystkich trzech kreskówek Avery'ego z tej "serii" i co trzeba przyznać, świetnie trzymają się do dzisiaj. Najlepszy jednak wciąż pozostaje oryginał.
Bardzo mnie ciekawi, czy takie rzeczy przeszłyby dzisiaj. Już widzę te skargi o obrazę, złe wzorce, stereotypy i inne brednie.