Na prawdę nie denerwował was główny boahater? Ludziom, którzy nie mają pojęcia o wysokich górach i zagrożeniu z nimi związanym mówimy stanowczo nie. Narażają swoje życie oraz innych, a to że jemu akurat się udało to zwykły fart. Bez przygotowania, nawet nie miał pojęcia jak wysoki jest ten szczyt, o tym czym są raki, uprząż itp, Dla kogoś kto ma jakiekolwiek pojecie o góach ten film raczej działa denerwująco.
To tylko potwierdza, że Everest jest bardzo łatwą technicznie górą i wejście turystyczne czyli z ekipą tragarzy, przewodników, Szerpów wysokośckiowych no i przede wszystkim na tlenie z butli to nie jest coś niezwykłego. Należy pamiętać, że korzystając z dodatkowego tlenu w rzeczywistości nie wchodzi się na 8000 metrów. Dlatego wejść sportowych bez używania butli jest zaledwie kilka procent. Już samo to pokazuje jak bardzo dodatkowy tlen ułatwia zadanie. Wejście na tlenie to po prostu oszukiwanie organizmu i samego siebie. Film oczywiście bardzo spłycony bo ten prawdziwy gość mimo iż o górach pojęcia nie miał to jednak mocno trenował i ogólnie prowadził sportowy tryb życia czego w filmie w ogóle nie pokazano. Wystarczy choćby wspomnieć że przejechał na rowerze 3000 km przez Australię. Więc to nie było tak, że ćpun ze slamsów bez żadnego przygotowania wybrał się na Everest.
To jest straszne jak ludzie idą w góry! Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia! Ja wchodziłem w zeszłym roku na Giewont, lipiec, skwar, wszyscy w krótkich spodenkach, japonki, klapki, małe dzieci - koszmar! Ja jedyny byłem przygotowany: dwa czekany, raki, profesjonalna odzież, specjalistyczny mocno spłaszczony namiot (żeby opierał się wiatrom), butle z tlenem - najgorsze były te ich drwiące spojrzenia ignorantów. A przecież to GÓRY i wszystko może się zmienić w sekundę! Wejście podzieliłem na 4 dni, co paręset metrów obóz, aklimatyzacja, oczywiście poręczówki na każdym etapie i ostatniego dnia atak na szczyt. Co dzień rano znajdowałem w przedsionku mojego namiotu puszki po Coli i opakowania po chipsach! Przeklęci amatorzy! W końcu zdobyłem szczyt, zużyte butle zostawiłem w pod krzyżem w strefie śmierci, gdzie -o zgrozo! - spotkałem babcię z dwójką wnucząt! Schodziłem kolejne 4 dni, ale przeżyłem tę próbę umiejętności i charakteru. Pod koniec sierpnia planuję wejść na Kopiec Kościuszki, w stylu alpejskim - ale jak zobaczę turystów z dziećmi i watą cukrową, to dzwonię na policję.
~Prawdziwy człowiek gór, alpinista, profesjonalsta
Po pierwsze szedł pod opieką profesjonalisty. Po drugie to pokazuje że duże zacięcie wiara w sukces pozwala laikowi zdobywać szczyty.
Proszę wybaczyć, lecz denerwująco to działa czytanie wątków ludzi, którzy zakładają je jedynie po to, aby pochwalić się swoimi umiejętnościami i wiedzą w jakiejś dziedzinie.